Wokół fontanny di Trevi w Rzymie dziesiątki turystów z całego świata szukają ochłody we wtorek, który został ogłoszony najgorętszym dniem tego roku. W niektórych punktach, zwłaszcza wśród rozgrzanych murów w historycznym centrum, temperatura w cieniu przekracza 40 stopni. W 20 miastach Włoch obowiązuje najwyższy poziom alarmu z powodu rekordowych upałów, największych od 40 lat. Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO) otrzega, że ogarniająca półkulę północną fala upałów nasili się w tym tygodniu, powodując wzrost temperatury w nocy i prowadząc do zwiększonego ryzyka zawałów serca i zgonów.
Czerwony alert wprowadziło włoskie Ministerstwo Zdrowia, ostrzegając, że takie temperatury, które mogą sięgać 42-43 stopni, stanowią zagrożenie także dla osób zdrowych, nie tylko dzieci, seniorów i chorych.
Przy najsłynniejszej rzymskiej fontannie ludzie siadają na murku tak blisko lustra wody, jak tylko się da. Zanurzają w niej ręce, niektórzy najbardziej zdesperowani oblewają sobie twarz - inni ukradkiem moczą przez chwilę nogi.
Największy ścisk panuje w cieniu, przy murze, bo wiele osób woli podziwiać barokowy zabytek z odległości, byle tylko nie być na słońcu.
Obrona Cywilna we włoskiej stolicy apeluje, by nie wychodzić w najgorętszej porze dnia. O tym apelu zagraniczni turyści albo nie wiedzą, albo nie chcą tracić czasu na zwiedzanie. Dlatego przy najważniejszych zabytkach i atrakcjach turystycznych można spotkać niemal wyłącznie turystów z zagranicy.
Setki ludzi gromadzą się na "patelni", jaką stała się płyta przed Koloseum. Wyposażeni w wachlarze i parasole chroniące przed słońcem oglądają starożytny amfiteatr i czekają na wejście, by go zwiedzić. To jedno z najgorętszych miejsc w tych dniach w "Piekielnym Mieście" (Infernal City), jak nazywają teraz Rzym zagraniczne media.
Na placu przed Panteonem ludzie moczą ręce w małej fontannie, oblewają się nią. W kolejce do wejścia do świątyni, gdzie od lipca wstęp jest płatny, turyści stoją prawie cały czas w cieniu. Niemal pełne są okoliczne lokale ze stolikami pod parasolami.
Znacznie mniej ludzi niż zwykle spaceruje po rozpalonym Placu św. Piotra. Dziesiątki pielgrzymów i turystów stoją, początkowo na słońcu, w kolejce do kontroli, by wejść do bazyliki watykańskiej. Nieprzerwanie zmierzają do niej tłumy.
W całym mieście oblegane są tzw. nasoni, czyli krany z krystalicznie czystą, bardzo zimną wodą.
W związku z gwałtownym uderzeniem upału Obrona Cywilna urządziła w całym Rzymie 28 punktów, w których wolontariusze rozdają wodę, a także przydatne do dalszego napełniania bidony; udzielają też pierwszej pomocy. Punkty te znajdują się zarówno w miejscach masowo odwiedzanych przez turystów, jak Koloseum, Plac Wenecki, aleja Fori Imperiali, Piazza del Popolo, okolice via del Corso, jak i koło obleganych stacji metra oraz na handlowych ulicach i w pobliżu targów. Bardzo przydatna jest aplikacja rzymskich wodociągów Waidy Wow, która pozwala zlokalizować wszystkie ujęcia wody pitnej.
Ogarniająca półkulę północną fala upałów nasili się w tym tygodniu, powodując wzrost temperatur w nocy i prowadząc do zwiększonego ryzyka zawałów serca i zgonów, poinformowała we wtorek, mająca siedzibę w Genewie, Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO).
"Temperatury w Ameryce Północnej, Azji oraz w Afryce Północnej i basenie Morza Śródziemnego będą w ciągu najbliższych dni przekraczać 40 stopni Celsjusza" - podała WMO w oświadczeniu.
Zdaniem organizacji, uwaga opinii publicznej skupia się na maksymalnych temperaturach w ciągu dnia, tymczasem większe zagrożenie dla zdrowia ludzi stanowią rosnące temperatury nocne, które podnoszą ryzyko zawałów serca.
John Nairm, badacz z WMO ostrzegł, że panujące obecnie w Europie wysokie temperatury z pewnością wzrosną. Śródziemnomorska fala upałów jest znacząca, ale w niczym nie przypomina jeszcze tego, co przeszło przez Afrykę Północną - powiedział.
Profesor Petteri Taalas, sekretarz generalny organizacji stwierdził, że państwa muszą "dostosować się do tego, co niestety staje się obecnie normą".
Płoną lasy na południe i zachód od Aten. Ewakuowano nadmorskie miejscowości Lagonisi, Saronida i Anawysos, położone około 15 km na południe od stolicy Grecji. Sytuację utrudnia silny wiatr; straż pożarna poinformowała, że ogień potrzebował zaledwie dwóch godzin, by pokonać dystans 12 km - podał we wtorek portal Yeni Safak.
Od wtorku rano we wschodniej części Grecji, w Atenach, w częściach Peloponezu, a także na wyspach na Morzu Egejskim obowiązuje najwyższy, czwarty stopień zagrożenia pożarowego.
Na południe od Aten, w okolicach Saronidy, z żywiołem walczy ponad 200 strażaków, w użyciu jest 68 wozów, siedem samolotów i sześć helikopterów. Drugi pożar, który wybuchł w pobliżu kurortu Lutraki, około 80 kilometrów na zachód od Aten, gasi 20 zastępów straży. Policja zatrzymała ruch na niektórych odcinkach autostrady z Aten do Koryntu.
Rzecznik straży pożarnej powiedział we wtorek, że zarówno w Saronidzie jak i w Lutraki spłonęły domy mieszkalne, ale pełna ocena strat będzie możliwa dopiero po ugaszeniu ognia - podał portal Ekathimerini.
Wywołane wysokimi temperaturami pożary lasów pustoszą Turcję. Strażacy walczą obecnie z ogniem w prowincjach Canakkale na zachodzie kraju i Diyarbakir na południowym-wschodzie - podał we wtorek portal Bianet.
Pożary wybuchają na całym obszarze Turcji, w ostatnim czasie ugaszono je w północno-zachodniej prowincji Tekirdag oraz położonym na południu regionie Hatay.
W odpowiedzi na zwiększone ryzyko wybuchu ognia, niektóre tureckie prowincje wprowadziły pod koniec czerwca restrykcje dotyczące dostępu do terenów leśnych.
W dwudniowe gaszenie pożaru w prowincji Canakkale zaangażowano samoloty, śmigłowce, sprzęt ciężki i setki strażaków.