W Moskwie została otwarta 175. stacja metra - kolejna w ciągu ostatnich kilkunastu dni. Tymczasem Warszawa ma... 17 stacji. Reporterzy RMF FM sprawdzali, jakie są powody moskiewskigo sukcesu ciągłej rozbudowy, i tak już gigantycznego metra, oraz warszawskiej budowniczej niemocy.

REKLAMA

Rosjanie mają po prostu nóż na gardle. Jeżeli metro nie będzie się rozrastać, Moskwa stanie w gigantycznym korku. I dlatego nie dyskutuje się o planach przetargach, tyko buduje, i to nawet na głębokości 60 metrów, jak w przypadku stacji Sretensky Bulvar.

Warszawskie metro ma wyjątkowego pecha - a to jakiś kiosk zablokuje budowę tuneli, a to wody podpowierzchniowe wracają na swoje miejsce nie tak jak trzeba i nie można układać szyn, bo tunel się przemieszcza.

W Moskwie w ciągu doby z podziemnej kolejki korzysta średnio 9 milionów osób. W ciągu najbliższych lat przedłużana będzie właściwie każda z 11 linii moskiewskiego metra, mimo że warunki geologiczne są bardzo niekorzystne.

W naszej stolicy bijemy chyba rekord najdłużej budowanego metra. W tym roku czeka nas okrągła rocznica; minie 25 lat od chwili wbicia pierwszej łopaty. Dopiero w ostatnim czasie czuć przyspieszenie, twierdzi rzecznik metra Grzegorz Żurawski. Na Bielanach w tym momencie budujemy 4-kilometrowy odcinek, gdzie będą cztery stacje. Budowa zakończy się w ciągu dwóch lat od jej rozpoczęcia - podkreśla Żurawski. Pocieszające jest to, że wreszcie są pieniądze na budowę metra - na budowę centralnego odcinka drugiej linii zagwarantowane jest prawie 1,5 miliarda złotych.

6 stacji drugiej linii ma powstać jeszcze przed Euro 2012. Całe szczęście, że nie muszą być jednocześnie schronami przeciwatomowymi, jak pierwszych kilka stacji budowanych w latach osiemdziesiątych pod nadzorem rosyjskich konstruktorów.

Koleje warszawskiego metra

Pierwsze stacje powstawały pod nadzorem rosyjskich inżynierów. Niestety, dostaliśmy od nich w prezencie fatalnie wykonane i głośne wagony. Kupujemy je nadal, bo musimy kupować najtańsze, a poza tym, lubią je maszyniści. W metrze w Sztokholmie można porozmawiać z pasażerem siedzącym kilka miejsc dalej, natomiast w polskim trzeba krzyczeć sąsiadowi do ucha. Mówiąc o kosztach, aż prosi się, by wagony drugiej linii pokonały Wisłę jadąc po moście. W metrze jednak dowodzą, że czterokrotnie droższy tunel pod dnem rzeki będzie … tańszy, bo pociąg na moście hałasowałby, a ekolodzy oprotestowaliby przeprawę. W Londynie połowa linii metra jest na powierzchni. Tak jest po prostu taniej. No, ale my mamy tanie wagony.

Paweł Świąder