Kilkuset migrantów z Ameryki Środkowej próbowało w niedzielę nielegalnie przekroczyć granicę USA na przejściu granicznym w mieście San Diego w USA a meksykańskim miastem Tijuana. Przejście było zamknięte przez kilka godzin. W niedzielę wieczorem czasu lokalnego amerykańskie władze poleciły jego ponowne otwarcie.
W niedzielę około 500 migrantów usiłowało bezskutecznie przedostać się do USA przez przejście w mieście Tijuana na północnym zachodzie Meksyku. Według meksykańskich mediów przedarli się przez kordon meksykańskiej policji, a następnie część z nich próbowała sforsować graniczne ogrodzenie. Migranci zostali odparci przez amerykańskie siły porządkowe, które użyły wobec nich m.in. gazu łzawiącego.
Po tych zajściach amerykańska straż graniczna zamknęła przejście między San Diego a Tijuaną.
Władze Meksyku zapowiedziały deportację z kraju migrantów, którzy próbowali w niedzielę na tym przejściu nielegalnie przekroczyć granicę z USA.
Migranci, których tożsamość może zostać ustalona, będą musieli natychmiast opuścić Meksyk - poinformował w komunikacie meksykański resort spraw wewnętrznych.
Próbę nielegalnego przekroczenia granicy skrytykowała minister bezpieczeństwa narodowego Kirstjen Nielsen. Nie będziemy tolerować tego rodzaju bezprawia - napisała w niedzielę Nielsen na Twitterze.
.@DHSgov will not tolerate this type of lawlessness & will not hesitate to shut down POEs for security reasons. We'll seek to prosecute to the fullest extent of the law anyone who destroys federal property, endangers our frontline operators, or violates our sovereignty.
SecNielsen26 listopada 2018
Nielsen podkreśliła, że władze USA nie zawahają się przed zamykaniem przejść granicznych ze względów bezpieczeństwa. Poinformowała, że właśnie ze tych względów, po próbie nielegalnego przekroczenia granicy przez kilkuset migrantów, zamknięte zostało do odwołania przejście na granicy z Meksykiem, w pobliżu San Diego w Kalifornii.
Szefowa amerykańskiego resortu bezpieczeństwa narodowego zagroziła, że "każdy, kto niszczy własność USA i naraża na niebezpieczeństwo urzędników granicznych, będzie ścigany i karany."
Tysiące migrantów, głównie z Hondurasu, ale także z innych krajów Ameryki Środkowej, którzy opuścili ich kraje w połowie października uciekając przed nędzą, brakiem perspektyw i plagą przestępczości, systematycznie dociera obecnie do granicy USA.
Do niewielkiego meksykańskiego miasta Tijuana na granicy z USA dotarło już blisko 5 tys. migrantów.
Tymczasem prezydent USA Donald Trump napisał w sobotę na Twitterze, że "migranci na południowej granicy nie będą wpuszczeni do Stanów Zjednoczonych do czasu indywidualnego zaaprobowania ich wniosków przez sąd". Wpuścimy tylko tych, którzy przybędą do naszego kraju legalnie. Wobec innych stosujemy konsekwentnie politykę "Złapać i Zatrzymać" - dodał.
Trump, który nazwał karawanę migrantów "inwazją", zagroził też całkowitym zamknięciem południowej granicy "w razie potrzeby".
Dwa dni wcześniej prezydent USA ogłosił, że zezwolił amerykańskiemu wojsku na użycie w razie konieczności "śmiercionośnej siły" na granicy z Meksykiem.
(ł)