"Ludzie śpią w samochodach i parkach, bo nikt się nimi nie opiekuje" - tak o mieszkańcach spalonego londyńskiego wieżowca powiedziała naszemu korespondentowi Bogdanowi Frymorgenowi posłanka opozycji reprezentująca gminę Kensington w parlamencie. "Dostajemy za mało, na dodatek pomoc dociera zbyt wolno" - żalą się lokatorzy, którzy pozostali bez dachu nad głową i są niezadowoleni z pomocy rządowej. W wyniku tragicznego pożaru wieżowca w Londynie 79 osób uznano za zmarłe lub zaginione. Z Grenfell Tower - przypomnijmy - ewakuowano 180 rodzin.
Mieszkańcy wieżowca krytykują władzę, ponieważ otrzymali zaledwie 200 tys. funtów z obiecanych 5 mln. Wprawdzie 80 rodzin ma dostać zakwaterowanie lokalne jeszcze w tym tygodniu, ale to nie wystarcza.
Przecież wiedzą, ilu ludzi przeżyło ten pożar. Niech opublikują listę - powiedziała Bogdanowi Frymorgenowi mieszkanka Grenfell Tower. Ta niepewność to cena emocjonalna, jaką płacą. Ludzie śpią w samochodach i parkach, bo nikt się nimi nie opiekuje - mówi posłanka opozycji reprezentująca gminę Kensington w parlamencie.
Te słowa to być może próba zbicia politycznego kapitału na tragedii, ale rozmawiając z mieszkańcami można odnieść wrażenie, że tydzień po pożarze zadają więcej pytań, niż otrzymują odpowiedzi.
Przypomnijmy, tragiczny pożar wybuchł 14 czerwca przed godziną 1 czasu lokalnego (godzina 2 czasu polskiego). W ciągu kilkunastu minut ogień objął cały budynek, który zbudowany został w 1974 roku.
Grenfell Tower w latach 2015-2016 przeszedł poważny remont. Wymieniono między innymi okna i wzmocniono elewację.
APA