Chiński przywódca Xi Jinping wywalczył podczas XIX zjazdu Komunistycznej Partii Chin większą władzę i uprawnienia, niż posiadał założyciel komunistycznych Chin Mao Zedong - uważają komentatorzy i eksperci, cytowani w amerykańskich mediach.
Korespondent dziennika "The New York Times" Chris Buckley napisał, że 64-letni Xi stał się niekwestionowaną wyrocznią ideologiczną i przywódcą bez żadnego wyraźnego następcy. Podczas zjazdu - jak stwierdził Buckley - Xi osiągnął eksponowaną pozycję na miarę Mao Zedonga, założyciela Chińskiej Republiki Ludowej, a "jego ideologia została wpisana w chińską konstytucję".
Korespondent "NYT" odnotował, że do tej pory członkowie elitarnego Stałego Komitetu Biura Politycznego "rządzili na zasadzie konsensusu, jak rada dyrektorów wielkiej korporacji", natomiast "uroczystość zakończenia zjazdu była pokazem władzy skupionej przez Xi Jinpinga podczas pięciu lat rządów".
Żaden z nowych członków Stałego Komitetu Biura Politycznego nie może być uznany za równorzędnego czy też za potencjalnego rywala obecnego prezydenta Chin. (...) Pan Xi po wyrecytowaniu nazwisk pozostałych 6 członków Stałego Komitetu mimochodem dodał: "Więcej o nich możecie się dowiedzieć z mediów" - zauważył Chris Buckley.
W podobnym tonie wypowiedzieli się na łamach portalu internetowego konserwatywnego dziennika "The Wall Street Journal" Chan Hun Want i Jeremy Pager.
Podkreślili, że Xi "może obecnie prowadzić politykę i podejmować decyzje personalne bez żadnego sprzeciwu, co oznacza koniec kolektywnego sprawowania władzy w Chinach".
Pan Xi kalkuluje, że rządy silnej ręki ułatwią Chinom dołączenie do grona bogatych potęg świata i zwiększą globalne znaczenie Chin. Pierwszym sprawdzianem tych rachub będzie zbliżająca się wizyta prezydenta Trumpa w Chinach - zauważyli dziennikarze "The Wall Street Journal".
Zdaniem cytowanego przez portal "WSJ" chińskiego historyka i komentatora politycznego Zhanga Lifana, "takie skupienie całej władzy w rękach prezydenta Xi stwarza niebezpieczeństwo, że nikt nie odważy się powiedzieć mu prawdy".
Z kolei według dziennikarza tygodnika "Time" Charliego Campbella, brak potencjalnego następcy obecnego prezydenta Chin wśród członków Stałego Komitetu Biura Politycznego Komunistycznej Partii Chin jest "sygnałem, że Xi Jinping zamierza zabiegać o wybór na bezprecedensową trzecią kadencję podczas XX zjazdu KPCh, który ma być zorganizowany w roku 2022".
Campbell ocenia jednak, że zrywając z tradycją wyznaczenia swojego następcy, Xi "umieszcza ‘tarczę strzelniczą’ na swoich plecach i ryzykuje odwet ze strony innych ambitnych polityków".
Decydując się na takie ryzyko chiński przywódca pokazał, że w większym stopniu przypomina Mao Zedonga, niż pierwotnie myśleliśmy. Demonstruje swoją władzę, obalając instytucje - ostrzegła specjalizująca się w problematyce chińskiej prof. Susan L. Shirk z uniwersytetu stanu Kalifornia w San Diego.
Xi chce wokół siebie zespołu, który będzie realizował jego wizję - podkreślił natomiast Evan S. Medeiros, doradca ds. azjatyckich Narodowej Rady Bezpieczeństwa w administracji byłego demokratycznego prezydenta Baracka Obamy.
Jak komentują Chun Hang Wang i Jeremy Pager, w rezultacie tego widocznego wzrostu autokratycznych tendencji na szczytach władzy w Pekinie "przyszłość 1,4 miliarda ludzi, drugiej największej gospodarki świata i coraz bardziej znaczącej potęgi militarnej znajduje się w rękach jednego człowieka".
(e)