Prezydent Francji Emmanuel Macron udaje się we wtorek do Niemiec, by – jak twierdzą francuskie media - ratować kanclerz Angelę Merkel i przygotować z nią „ratowanie Europy”, gdy kryzys migracyjny zagraża Unii. Będą też rozmawiać o reformie strefy euro.
Spotkanie w zamku Meseberg w Brandenburgii określa się jako "rozszerzony szczyt francusko-niemiecki". Prezydent i kanclerz mają rozpocząć spotkanie od czterogodzinnej rozmowy w cztery oczy.
Jako najważniejsze tematy spotkania Paryż wymienia reformę strefy euro i kwestie imigracji. Ponadto omawiać się będzie sprawy wspólnej obrony europejskiej.
Jak sugerują źródła bliskie Pałacu Elizejskiego, doszło do ogromnego zbliżenia pozycji Paryża i Berlina, ale eksperci i media nie są jednak przekonani, że w Mesebergu dojdzie do sfinalizowania wspólnego stanowiska w sprawie reformy strefy euro.
Przed mającym obradować 28 i 29 czerwca szczytem UE najpilniejszą dla Unii sprawą jest kryzys imigracyjny - przyznają zgodnie francuscy obserwatorzy. Główną winą za trudności w rozwiązaniu kryzysu media obciążają "upór Budapesztu i Warszawy".
Według francuskich źródeł oficjalnych na szczycie UE okaże się, czy istnieje wola znalezienia pogłębionej odpowiedzi europejskiej na ten kryzys.
Według Pałacu Elizejskiego na krótką metę należy bardziej pomagać finansowo i technicznie libijskiej przybrzeżnej straży granicznej, gdyż tylko ona ma prawo zatrzymać uciekinierów na libijskich wodach terytorialnych.
Sprawdzanie podań o azyl powinno się odbywać w Afryce i w tym celu należy dojść do porozumienia z krajami, z których wyruszają migranci. Z nimi również załatwiać trzeba przemieszczenie uciekinierów, niekwalifikujących się do azylu. Aby chronić granice UE należy zwiększyć kompetencje i budżet Frontexu (Europejska Agencja Straży Granicznej i Przybrzeżnej) - to zasadnicze propozycje Paryża dla UE.
Jeśli chodzi o migrantów, którzy już są w Europie i dostali azyl, to - jak wskazuje Paryż - można być elastycznym, ale zasada solidarności jest nienaruszalna. Choć nie mówi się obecnie o kwotach uchodźców dla każdego kraju, to - jak się wydaje - Francja ma nadzieję, że wraz Niemcami na szczycie UE uda jej się przekonać innych do idei "rozmieszczenia" azylantów w krajach członkowskich.
Francuscy komentatorzy twierdzą, że spotkanie przywódców Francji i Niemiec ma za zadanie "ratowanie kanclerz Merkel", ale wątpią w możliwości francuskiego prezydenta.
W Niemczech od zeszłego tygodnia mówi się o możliwym zerwaniu trójpartyjnej koalicji chadeków i socjaldemokratów, gdyż bawarska CSU zażądała od rządu jednostronnego zaostrzenia polityki azylowej. CSU, której szef Horst Seehofer stoi na czele ministerstwa spraw wewnętrznych, domaga się zakazu wjazdu dla imigrantów, którzy złożyli już wniosek o azyl w innym kraju UE lub nie posiadają dokumentów. CDU, której przewodzi Merkel, dopuszcza takie rozwiązanie tylko w porozumieniu z innymi krajami Unii. CSU dała Merkel czas do końca czerwca na wypracowanie unijnego porozumienia w sprawie imigracji i zapowiedziała, że w razie jej porażki Seehofer zacznie wdrażać swój plan.
Christophe Bouillaud, profesor Instytutu Studiów Politycznych w Grenoble, przyznaje, że "Merkel ma poważne trudności z CSU". Zwraca uwagę, że "z punktu widzenia elektoratu w Niemczech mówić można o "nadwiększości prawicowej", bo CDU/CSU i AfD zdobyłyby dziś w wyborach na pewno o wiele więcej niż połowę głosów".
Jednak upadek obecnej koalicji rządowej i odejście Merkel, która "od lat stoi na czele najważniejszego państwa Unii, byłyby wstrząsem, który zachwiałby czynnikami równowagi europejskiej" - twierdzi ten specjalista od spraw UE.
Na wspomnienie o tym, że według mediów "Macron ma ratować Europę", profesor pyta: Czy taką, jaka jest, czy taką, jakiej chcą Europejczycy. I dodaje, że "od pewnego czasu wygląda na to, że gdy chodzi o migrację, to Budapeszt i Warszawa biorą całą pulę".
Prezydent Francji natomiast zaplątany jest w niejasnych dwuznacznościach. Wobec imigracji prowadzi politykę, która powinna go skłonić do ustawienia się u boku państw wschodniej flanki UE. Ale ma wciąż liberalną narrację - tłumaczy politolog.
Przypadkiem tego "niemożliwego szpagatu" była według Bouillauda sprawa statku "Aquarius", w której "wszyscy (francuscy) ministrowie kłamali jak najęci, wbrew geografii i rzeczywistości". Podobnego przykładu mijania się z prawdą nie znajdziemy we francuskiej polityce od dziesiątków lat - ocenia profesor.
Sytuacja jest poważna, gdyż Włosi zapowiedzieli już, że Aquarius nie był wyjątkiem i nie będą wpuszczać żadnych statków organizacji humanitarnych - zauważa. A na dodatek - przypomina rozmówca PAP - zaczyna się lato, a latem, gdy łatwiej jest żeglować po Morzu Śródziemnym, zwiększa się napływ migrantów.
Jedno nie ulega wątpliwości we Francji, tak samo jak w Niemczech: większość nie chce słyszeć o imigracji - podsumowuje prof. Bouillaud.
(m)