Niemiecki dziennik "Bild" ostro krytykuje rekordową nadwyżkę budżetową, którą po raz kolejny zanotowała RFN. Według tabloidu, zwykli obywatele nie mają z tego żadnej korzyści. Wpływy budżetu centralnego RFN były w 2019 roku o 13,5 mld euro wyższe niż wydatki.
Wielka mądrość w dziedzinie podatków, którą przyniosło 14 lat rządów Angeli Merkel, brzmi: na końcu zawsze wygrywa państwo - konstatuje najpoczytniejsza gazeta w Niemczech.
To musi być wspaniałe uczucie dla rządzących. I frustrujące dla obywateli. Pracownicy przedsiębiorstwa, którzy przyczyniają się do zwiększenia zysku, są nagradzani. W spółce akcyjnej "Niemcy" pracownicy pozostają z niczym - ironizuje dziennik i zastanawia się, czy państwo ma prawo zabierać obywatelom więcej niż potrzebuje i czy nie powinno zwrócić nadwyżki, zamiast chować ją w rozmaitych rezerwach.
To musi się zmienić! Pieniądze powinny wrócić do milionów pracowitych, dzięki którym (podatki) szerokim strumieniem płyną do państwowej kasy. Wówczas nie tylko państwo byłoby zwycięzcą, ale my wszyscy - puentuje "Bild".
Mimo słabej koniunktury RFN zakończyła rok 2019 z największą nadwyżką budżetową od zjednoczenia Niemiec w 1990 roku. Dotychczasowy rekord padł w roku 2015, kiedy nadwyżka wyniosła 12,1 mld euro.
Eksperci tłumaczą, że plus w budżecie w tym roku, to efekt trzech czynników. Przede wszystkim wpływy z podatków okazały się wyższe niż przewidywano. Z drugiej strony, niskie, czy wręcz ujemne, stopy procentowe sprawiły, że RFN wydała mniej pieniędzy na obsługę zadłużenia. Po trzecie wreszcie, spora część środków z rozmaitych funduszów (m.in. na inwestycje komunalne, czy rozbudowę infrastruktury światłowodowej) pozostała nietknięta.