Ok 300 osób demonstrowało w niedzielę przed ambasadą Stanow Zjednoczonych w Londynie. Powodem protestu był antyislamski film, który w bluźnierczy sposób przedstawia proroka Mahameta. Stał się on przyczyną rozruchów w wielu miastach na świecie i doprowadził między innymi do śmierci amerykańskiego ambasadora w Libii.
"Allah jest wielki, a Stany Zjednoczone są martwe" - takie okrzyki i hasła na transparentach zakłóciły niedzielny spokój ekskluzywnej dzielnicy Londynu, gdzie znajduje się amerykańska ambasada. Organizatorem protestu było ugrupowanie, które domaga się wprowadzania w Wielkiej Brytanii szariatu, czyli islamskiego prawa.
Demonstracja w Londynie odbyła się bez większych incydentów.
Nakręcony w Stanach Zjednoczonych film przestawia proroka Mahometa jako oszusta, homoseksualistę i kobieciarza. Jego ukazanie się w internecie wywołało burze protestów na całym świecie. Kilka dni temu, sprowokowani bluźnierczym filmem afgańscy Talibowie, zaatakowali bazę wojskowa w Afganistanie, w której stacjonuje syn następcy brytyjskiego tronu- książę Harry.