Pakistan, jedyne państwo wciąż jeszcze utrzymujące kontakty dyplomatyczne z Afganistanem i popierające reżim Talibów zaczyna zmieniać swe stanowisko. Wyraźnie dystansuje się od Talibów. Świadczyć może o tym wypowiedź prezydenta Perveza Musharrafa, który stwierdził, że jedynie szeroka, wieloetniczna koalicja może skutecznie rządzić Afganistanem.
Zdaniem komentatorów to znak, że Islamabad jest gotów zrezygnować z dotychczasowego poparcia dla Talibów. Co więcej, słowa Musharrafa są niemal lustrzanym odbiciem propozycji ewentualnego przyszłego rządu w Afganistanie - rządu, który nastałby po obaleniu Talibów. Skład takiego rządu omawiali członkowie budowanej przez Amerykanów koalicji antyterrorystycznej.
Talibowie nie tylko tracą dotychczasowego sojusznika. Po rozpoczęciu zapowiadanej przez prezydenta George W. Busha akcji odwetowej w szeregach Talibów zaczną się zdrady i rozłamy - to opinia Ahmeda Rashida - pakistańskiego dziennikarza, autora książki "Talibowie, islam, ropa - i nowa wielka gra w Azji Środkowej". Rządzący w Afganistanie islamscy fundamentaliści, wcale nie są monolitem. Pojawiają się wśród nich ogromne różnice zdań - część dowódców zamierza podobno przejść na stronę opozycji. "Myślę, że w szeregach Talibów zaczną się zdrady i rozłamy, gdy dojdzie do ataku. Szczególnie dotyczy to dowódców i komendantów, przywódców plemion z obszarów graniczących z Pakistanem. Ci ludzie prowadzą interesy z Pakistańczykami, zajmują się przemytem, handlem czy transportem. Nie będą chcieli umierać za mułłę Omara - przywódcę Talibów, czy Osamę bin Ladena, zamiast tego zechcą się znaleźć po stronie zwycięzców. Przewiduję więc serię rozłamów wśród Talibów." – mówi Rashid. Zdaniem Ahmeda Rashida, Saudyjczyk Osama bin Laden stał się dla Talibów jednym z ich przywódców. Dlatego dla mułły Muhamada Omara, wydanie Osamy Amerykanom byłoby jak wydanie jednego ze swoich.
06:20