"Wierzymy w Europę od Lizbony do Władywostoku!" - to oświadczenie prezydenta Emmanuela Macrona przed spotkaniem z Wladimirem Putinem na wyspie Bregancon u wybrzeży Francuskiej Riwiery.
Emmanuel Macron, który według wielu paryskich komentatorów chce stać się pośrednikiem m.in. w relacjach Moskwy z Unia Europejska, podkreślił wiele razy na wyspie Bregancon, że wierzy w przynależność Rosji do europejskiego kręgu kulturowego. Prezydent Francji zapowiedział, że chce stworzyć nowe fundamenty "bezpieczeństwa i zaufania" w stosunkach Unii Europejskiej z Rosja. Podkreślił m.in., że chce zorganizować w najbliższych tygodniach nowe spotkanie z przywódcami Niemiec, Rosji i Ukrainy - poświęcone ukraińskiemu konfliktowi. Putin zapewnił, że jest w tej umiarkowanym optymistą.
Spotkaniu Macrona z Putinem w letniej rezydencji prezydentów Francji na wyspie Bregancon u wybrzeży Francuskiej Riwiery towarzyszy wiele krytycznych głosów obserwatorów, według których wizyta lokatora Kremla wzmocni tylko jego agresywne stanowisko.
Już dwa dni wcześniej dziennik "Le Monde" zamieścił wypowiedź Tatiany Kostuevej-Jean, w której ta politolog z Francuskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (IFRI) wyraża nadzieję, że podczas spotkania prezydent Francji nie wycofa się ze swych deklaracji w sprawach poszanowania praw człowieka w Rosji i moskiewskiej polityki wobec Ukrainy.
Politolog twierdzi, że "Emmanuel Macron, podobnie jak jego poprzednik Francois Hollande, od aneksji Krymu w 2014 r., stara się bronić bezpieczeństwa Francji, solidarności europejskiej i atlantyckiej, jak i wartości demokratycznych, prowadząc jednocześnie kulturalny, gospodarczy i polityczny dialog z Moskwą".
Autorka przyznaje, że jest to dosyć akrobatyczna dyplomacja, w której wyczucie czasu odgrywa kluczową rolę. I przypomina, że prezydent Francji udał się do Moskwy na finał mistrzostw świata w piłce nożnej, w momencie "afery Skripala" (próby otrucia byłego podwójnego agenta wywiadu rosyjskiego i brytyjskiego).
A ostatnio "polityka Francji przechyla się zdecydowanie na stronę dialogu" - zauważa Kastoueva-Jean i wylicza: w czerwcu francuski premier przyjął w Hawrze (Normandia) swego rosyjskiego odpowiednika, a w Strasburgu Paryż był głównym promotorem powrotu Rosji do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Instytucja ta zawiesiła udział delegatów rosyjskich po aneksji Krymu.
Politolog podkreśla, że ten powrót przedstawiany był w Rosji jako "triumf nad Zachodem, który niczego w zamian nie otrzymując, gotów jest rezygnować ze swych zasad".