Emmanuele Macrone czy Marine Le Pen? Kto z nich wygra drugą turę wyborów prezydenckich we Francji? Zanim Francuzi pójdą do urn 24 kwietnia o szansach kandydatów na zwycięstwo oraz o możliwym zachowaniu wyborców pozostałych kandydatów w internetowym Radiu RMF24 Michał Zieliński mozmawiał Amandą Dziubińska - analityczką PISM do spraw Francji.
Michał Zieliński, RMF FM: Mamy najnowsze wyniki z Francji, po pierwszej turze wyborów prezydenckich. Obliczono już 96% głosów z których wynika, że ubiegający się o reelekcję prezydent Emmanuel Macron uzyskał 27% głosów, a na szefową Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen zagłosowało 24% wyborców.
Z nami ekspertka Amanda Dziubińska analityczka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych do spraw Francji. Jak pani zdaniem przedstawiają się szanse kandydatów przed drugą turą? Mówi się o tym, że Emmanuel Macron już niemal ma zwycięstwo w kieszeni, tak wskazują sondaże. Czy pani podziela taką opinię? A jeśli tak, to skąd ta pewność?
Amanda Dziubińska analityczka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych ds. Francji: Wydaje mi się, że Emmanuel Macron nie powinien być w stu procentach pewny swojej reelekcji. Rzeczywiście sondaże przeprowadzone tuż po pierwszej turze wyborów wskazują na przewagę prezydenta. Pierwszy sondaż wskazywał na jego nieznaczną przewagę. To było 51% głosów na Macrona i 49 na Le Pen. Drugi natomiast już lepiej uplasował prezydenta dając mu 54% głosów. Niemniej jednak, to nie jest różnica, która pozwalałaby Emmanuelowi Macronowi poczuć się pewnie jako faworyt drugiej tury wyborów.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
A skąd się wzięła ta różnica? Czy to dlatego, że do wyborców dotarły sygnały od tych kandydatów, którzy już odpadli i którzy zwrócili się do wyborców o to, żeby swoje głosy przekazali na Macrona? Niemal wszyscy ci, którzy odpadli, zaapelowali może nie o to, żeby zagłosować na Macrona, ale o to, żeby nie głosować na Marine Le Pen.
Tak, z całą pewnością ta korekta głosów, która się wydarzyła po pierwszej turze, również była podyktowana przekazywaniem otwartego poparcia dla Emmanuela Macrona, albo jak w przypadku Mélenchona na otwartym wzywaniu do niegłosowania na Marine Le Pen.
W przypadku Mélenchona i jego elektoratu rzecz się ma niezwykle interesująco, ponieważ Mélenchon nawołuje swoich wyborców do tego, żeby oprotestowali skrajną prawicę i żeby nie oddawali swojego głosu na Marine Le Pen w drugiej turze. Jednak wśród tych wyborców jest wyraźny sentyment w kierunku Le Pen, albo w ogóle w kierunku opcji skrajnych. To jest elektorat, który jest bardzo niezadowolony z polityki urzędującego prezydenta, jest również elektoratem, który skupia w sobie również mniejszości narodowościowe i etniczne.
Czyli na te osoby, ten apel może nie zadziałać?
Moim zdaniem to nawoływanie może nie zadziałać w 100%. Już jak widzimy sondaże po pierwszej turze, które szacują, na jaki na przepływ elektoratu możemy liczyć i od których kandydatów, to w przypadku elektoratu Mélenchona, Marine Le Pen może liczyć nawet na 33% wyborców, to jest bardzo dużo. Emmanuel Macron może liczyć na niewiele więcej.
Podobne statystyki pojawiały się również przed pierwszą turą wyborów. Możemy się również spodziewać po elektoracie Mélenchona, że duża część jego wyborców po prostu zbojkotuje wybory i nie pójdzie do głosowania, do drugiej tury 24 kwietnia.
Jeśli chodzi o pozostałych kandydatów, to na pewno rezerw głosowych dla Marine Le Pen jest najwięcej w elektoracie Erica Zemmoura, ponieważ nawet ośmiu na dziesięciu wyborców Zemmoura może zagłosować na Le Pen. Co więcej, we wczorajszym wystąpieniu po ogłoszeniu wyników wyborów powiedział, że jest niezadowolony z polityki Emmanuela Macrona, nigdy nie poprze jego polityki, w związku z tym, otwarcie wzywa swoich zwolenników do tego żeby oddali głos na Le Pen.
Czyli pani zdaniem wynik drugiej tury wyborów prezydenckich we Francji jest otwarty. Jeszcze jedno pytanie o Rosję i Ukrainę. Trudno ten temat omijać. Kandydaci, którzy startowali w pierwszej turze, większość z nich, wcale nie opowiada się za tym, żeby Francja wysyłała broń na Ukrainę, już nie mówiąc o jakimś dalszym i głębszym zaangażowaniu w ten konflikt po ukraińskiej stronie. Francuzi, z polskiego punktu widzenia, są mocno prorosyjscy. Jakie znaczenie będzie miała ta kwestia przed drugą turą wyborów?
Jeżeli chodzi o kształtowanie się preferencji wyborczych, to największe znaczenie mają jednak kwestie krajowe, kwestie związane z siłą nabywczą, kwestie związane z jakością życia.
Stąd też to poparcie dla antyliberalnych kandydatów?
Tak jest, oczywiście. Marine Le Pen jest kandydatką jawnie prorosyjską. Jej się udało ten prorosyjski sentyment trochę zamaskować w trakcie swojej kampanii. W związku z tym punkt ciężkości jej kampanii wyborczej w ostatnich tygodniach został położony na tych kwestiach, które są najbliższe przeciętnemu Francuzowi.
Sytuacja międzynarodowa oczywiście ma pewne znaczenie w kampanii. Ona tę kampanię kształtowała i kształtuje nadal ponieważ sprawiła, że Emmanuel Macron nie mógł się zaangażować, tak jak chciał i tak jak powinien, jako urzędujący prezydent ubiegający się o reelekcję. Natomiast druga tura wyborów wymusi na nim duże zaangażowanie. Już od dnia dzisiejszego powinien swoją aktywność zwiększyć znacząco w terenie, zwłaszcza w tych regionach, w których Marine Le Pen miała nad nim dużą przewagę.
Kwestie prorosyjskie, w ogóle kwestie rosyjskie i wojenne odejdą prawdopodobnie na dalszy plan. Niemniej jednak wydaje się, że Macrone będzie również grał taką kartą, w tych najbliższych dwóch tygodniach, podkreślając, że jest liderem na trudne czasy, że jest opcją stabilną, przewidywalną, że jest mężem stanu, który potrafi negocjować, który jest liderem na arenie międzynarodowej, a Marine Le Pen, to jest zagrożenie również wewnętrzne dla samej Francji.