Produkty z łuskowców nie znalazły się w najnowszym, oficjalnym zestawieniu lekarstw chińskiej medycyny tradycyjnej - podały we wtorek chińskie media. Według części badaczy ssaki te mogły być ogniwem pośrednim w przejściu koronawirusa Sars-CoV-2 na człowieka.
W ubiegłym tygodniu władze ChRL podniosły również poziom ochrony wszystkich gatunków łuskowców z klasy drugiej do klasy pierwszej - informuje chiński portal Huanqiu. Według niego powodem decyzji jest malejąca populacja tych zwierząt.
Łuskowce (pangoliny) są wśród zwierząt najbardziej cierpiących z powodu nielegalnego handlu. Wielu ich gatunkom grozi wyginięcie, a łuskowiec chiński jest na liście zwierząt krytycznie zagrożonych według Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN).
W lutym naukowcy z Południowochińskiego Uniwersytetu Rolniczego w Kantonie ocenili, że koronawirus odpowiedzialny za trwającą pandemię Covid-19 mógł przenieść się na człowieka z nietoperzy poprzez łuskowce. Jak dotąd ich przypuszczenia nie zostały jednak potwierdzone.
Pierwsze przypadki zakażeń koronawirusem odnotowano pod koniec ubiegłego roku w chińskim mieście Wuhan. Według jednej z hipotez wirus pochodzi z wuhańskiego targowiska, na którym nielegalnie handlowano dzikimi zwierzętami.
Kłusownicy polują na łuskowce między innymi dlatego, że ludowa medycyna Chin przypisuje im właściwości lecznicze. Ich łuski od dawna stosowane były tam jako środek na poprawę krążenia, łagodzenie objawów artretyzmu czy stymulowanie laktacji u kobiet - piszą chińskie media.
Nie ma jednak żadnych naukowych dowodów potwierdzających lecznicze właściwości łusek, które zbudowane są głównie z keratyny, podobnie jak ludzkie paznokcie - podkreśla portal Sina News.
Oficjalna księga leków ChRL opracowywana jest przez państwową komisję zdrowia. Zawiera listę i opisy używanych w Chinach medykamentów, zarówno tych należących do tradycyjnej medycyny chińskiej, jak i tych wywodzących się z konwencjonalnej medycyny zachodniej.
Władze ChRL uważają tradycyjną chińską medycynę za istotny element krajowej służby zdrowia i promują ją za granicą, mimo braku naukowych dowodów na skuteczność wielu stosowanych w niej praktyk i specyfików. Obrońcy zwierząt podkreślają natomiast, że podsyca ona nielegalny handel dzikimi zwierzętami, takimi jak łuskowce, nosorożce, koniki morskie, niedźwiedzie czy tygrysy.