Reżim Aleksandra Łukaszenki jest gotowy ogłosić stan wyjątkowy - ostrzega białoruska opozycja. Właśnie wyszło na jaw, że w zeszłym tygodniu wicepremier Władimir Siemaszko podpisał rządowe rozporządzenie. Reguluje ono kompetencje urzędników państwowych przygotowujących i wprowadzających stan wyjątkowy.
Powyborcze protesty już dały Łukaszence do myślenia. Jednak o wiele groźniejsze dla reżimu jest niezadowolenie z kryzysu, który niszczy białoruską gospodarkę. W ciągu ostatnich tygodni poziom życia naszych sąsiadów obniżył się ponad dwukrotnie. Brakuje paliwa, władze utrudniają zagraniczne wyjazdy. Ludzie są coraz bardziej niezadowoleni.
Oni się boją robotników z zakładów. Bo opozycja - jakoś sobie dawali radę z nią. A jeżeli wyjdą ludzie z zakładów przemysłowych, to na pewno nie dadzą rady. I do tego się szykują, do takich wydarzeń możliwych - mówił Aleksander Milinkiewicz reporterowi RMF FM.
Przyjęcie rozporządzenia, to także - jak twierdzi Milinkiewicz - sposób na zastraszenie niezadowolonych. Mimo to, według niego, już niebawem ludzie wyjdą na ulice, bo coraz więcej osób rozumie, że powodem ich biedy jest Łukaszenka.