Zwycięstwo Donalda Trumpa i Brexit wywołały w światowej polityce trzęsienia ziemi. Wybór na stanowisko prezydenta kandydata republikanów może wpłynąć korzystnie na stosunki Wielkiej Brytanii z Unią Europejską - mówi w rozmowie z korespondentem RMF FM Bogdanem Frymorgenem Agata Gostyńska-Jakubowska z Centre for European Reform.
Bogdan Frymorgen: Wynik wyborów w Stanach Zjednoczonych porównywany jest do trzęsienia ziemi. Najbardziej zatrzęsła się ona w samej Ameryce, która wybrała na stanowisko prezydenta najbardziej kontrowersyjnego kandydata w swojej historii. Współczesna polityka to zespół naczyń połączonych. Czy również Europa może się obawiać efektu Donalda Trumpa?
Agata Gostyńska-Jakubowska: Trudno powiedzieć czy wybór Donalda Trumpa doprowadzi do zachwiania porządku międzynarodowego, ale wszyscy śledziliśmy kampanię prezydencką i niektóre jego wypowiedzi mogą wywoływać wśród liderów europejskich niepokój. Trudno mówić o jakimkolwiek przemyślanym programie wyborczym Trumpa w zakresie polityki zagranicznej, ale niejednokrotnie podkreślał, że sojusznicy Stanów Zjednoczonych powinni wziąć większą odpowiedzialność za swoje bezpieczeństwo. Nie byłoby w tym w sumie nic dziwnego, bo już wcześniej prezydent Barack Obama apelował o zwiększenie wydatków na zbrojenia w państwach członkowskich NATO. Ale styl Trumpa może niepokoić. Podczas kampanii obrał on narrację transakcyjną, a w niektórych wypowiedziach podważał nawet automatyzm klauzuli kolektywnej obrony, który leży u podstaw Sojuszu Północnoatlantyckiego. To ma prawo wzbudzać ogromy niepokój, przede wszystkim państw bałtyckich, które obawiają się coraz bardziej asertywnej Rosji. Warto jednak jeszcze raz podkreślić, że dużo wiemy o życiu prywatnym Donalda Trumpa, ale dysponujemy niewielką wiedzą na temat jego planów w dziedzinie polityki zagranicznej. Wiemy natomiast na pewno, że gdy ogłoszono rezultat wyborów prezydenckich w USA w Moskwie otworzono szampana.
Jest się zatem czego obawiać. Czy w jakimś sensie przybliża nas to do idei Armii Europejskiej, która wypełniłaby lukę w zabezpieczeniach obronnych, gdyby Stany Zjednoczone postanowiły zrewidować swe zaangażowanie w NATO?
To na dzień dzisiejszy są spekulacje, ale jeśli Stany Zjednoczone podważałyby współpracę w ramach sojuszu, to mam wrażenie, że niektóre państwa w Unii Europejskiej mogą zechcieć głębszej kooperacji w obszarze wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony. Nie zapominajmy jednak, że ten pomysł wywoływał dotychczas spore kontrowersje i tak będzie nadal. Oznaczałby bowiem oddanie kolejnej porcji kompetencji na szczebel europejski, a nie wszystkie państwa tego by chciały. Nie wspominając nawet o tym, że bardziej ambitne pomysły wymagałyby najprawdopodobniej zmiany traktatów, co w Unii Europejskiej nie jest łatwe do przeprowadzania. Jestem zatem sceptycznie nastawiona do tezy, że wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA może stanowić przełom w budowaniu wspólnej europejskiej polityki bezpieczeństwa i obrony. Na pewno będzie jednak wzmacniał oczekiwania bardziej zdecydowanego przywództwa w Unii Europejskiej, a pod tym względem oczy już zwrócone są w kierunku Berlina i Paryża.
Efekt wyborów prezydenckich w USA można oceniać nie tylko w kategoriach bezpieczeństwa Europy. Czy nie wpłyną one na kształt całego projektu europejskiego?
Mam wrażenie, że wybór Donalda Trumpa wzmocnił bardzo siły populistyczne, zwłaszcza te po prawej stronie sceny politycznej w Europie. Z największą radością gratulowali mu zwycięstwa liderzy ruchów eurosceptycznych. Istnieje duże ryzyko, że dla tych sił, wynik wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych będzie dodatkowym paliwem. Byłoby to dużym wyzwaniem dla samego projektu europejskiego. Będziemy mieli wybory w Holandii, we Francji i w Niemczech, i tylko spójna Unia Europejska może stawić czoła fali populizmu. Pytanie czy możemy mówić o Europie mówiącej jednym głosem w stosunkach międzynarodowych?
Unia Europejska jest poważnym partnerem handlowym Stanów Zjednoczonych. Donald Trump ma natomiast tendencje protekcjonistyczne. Zapowiadał na przykład chęć renegocjacji NAFTA, czyli porozumienia handlowego z Meksykiem i Kanadą. Czy może zwrócić uwagę w tym względzie również na Europę?
Trump niejednokrotnie krytykował politykę wolnego handlu. Często dawał do zrozumienia, że nie wyklucza wyprowadzenia Stanów Zjednoczonych ze Światowej Organizacji Handlu. Niektórzy eksperci chcą wierzyć, że były to wypowiedzi dla potrzeb kampanii prezydenckiej, która rządzi się własnymi prawami. Zbyt wcześnie, by coś na ten temat powiedzieć. Niewykluczone natomiast, że prezydent Trump zechce prowadzić trochę bardziej racjonalną politykę. Osobiście uważam, że wybór Trumpa stawia pod znakiem zapytania negocjacje dotyczące umowy TTIP, prowadzone między Komisją Europejską a Waszyngtonem. Poparcie dla umowy malało już od jakiegoś czasu w Europie, ale wybór Trumpa może całkowicie zaprzepaścić lata pracy włożone w te kompleksowe negocjacje. Co ciekawe, w przeciwieństwie do Baracka Obamy, który ostrzegał Brytyjczyków, że będą na końcu kolejki do porozumienia handlowego z USA, doradca Donalda Trumpa - w czasie kampanii - powiedział, że Wielka Brytania mogłaby liczyć na zawarcie dwustronnej umowy o swobodnym handlu. Sam Donald Trump z entuzjazmem przyjął decyzję Brytyjczyków o wyjściu z Unii Europejskiej, ale osobiście byłabym ostrożna z ferowaniem takich wyroków. Nie wydaje mi się to prawdopodobne, przynajmniej do czasu, gdy będziemy mieli jasność, jakie relacje będzie miała Wielka Brytania ze Światową Organizacją Handlu i jakie stosunki gospodarcze będą ją łączyć z Unią Europejką po Brexicie.
Wielka Brytania i Stany Zjednoczone to najbliżsi sojusznicy. Zwycięstwo Trumpa i Brexit to z kolei dwa bliźniacze zjawiska. Porównywane są z uwagi na olbrzymi szok, jakie decyzje te wywołały i podobną motywacje wyborców. Ale czy na tym te podobieństwa się nie kończą?
Dotychczas Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię łączyło tzw. strategiczne partnerstwo. Wielka Brytania widziana była jako pełnomocnik interesów Ameryki w Europie. Rzeczywiście, oba te kraje popierały liberalizację agendy gospodarczej i bardziej aktywna politykę zagraniczną, szczególnie jeśli chodziło o sankcje przeciwko Rosji. Trudno powiedzieć, jaką politykę prowadzić będzie Donald Trump i czy te szczególne więzi przetrwają. To dopiero pokaże przyszłość. Ale jeśli będzie tak, jak niektórzy spekulują - Trump zostanie zwolennikiem ocieplenia stosunków z Rosją i będzie prowadził politykę większego izolacjonizmu i handlową politykę protekcjonistyczną - to mam wrażenie, że to może nadwyrężyć ścisłe relacje miedzy Londynem a Waszyngtonem.
Czy wówczas post-brexitowa Wielka Brytania będzie zmuszona szukać partnerstwa gdzie indziej?
Paradoksalnie, wybór Trumpa może wówczas stać się katalizatorem bliższej współpracy Wielkiej Brytanii z Unią Europejską po wyjściu tej pierwszej z Unii Europejskiej. Dużo będzie jednak zależało od tego, czy Wielka Brytania po Brexicie będzie nadal zainteresowana prowadzeniem ambitnej polityki zagranicznej. Niektórzy się bowiem obawiają innego trendu. Jeśli Wielka Brytania będzie jednak nadal patrzyła z dużym niepokojem na to, co dzieje się na wschodzie, a Trump będzie promował politykę ocieplania relacji z Rosją, to widzę szansę na to, że państwa europejskie i Wielka Brytania będą chciały utrzymać bliskie więzi, a być może nawet pewne partnerstwo strategiczne w obszarze polityki zagranicznej, polityki bezpieczeństwa, a także współpracy w dziedzinie zwalczania terroryzmu. Przed wyborami w Stanach Zjednoczonych niektórzy w Londynie mieli nadzieje, że po Brexicie, to specjalne partnerstwo między Londynem a Waszyngtonem się umocni, i że przyszły prezydent Stanów Zjednoczonych może nawet chcieć pomóc Brytyjczykom w negocjacjach towarzyszących wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej i zagwarantować jakieś ustępstwa. Próba ze strony prezydenta Trumpa namówienia państw UE do koncesji na rzecz Londynu może jednak bardziej zaszkodzić Brytyjczykom niż im pomoc. Trump nie cieszy się jakimś specjalnym autorytetem w Europie. Jedynym liderem który otwarcie poparł jego kandydaturę był premier Węgier Viktor Orban. Ważne w tym kontekście jest również to, że państwa europejskie patrzą na Brexit jako na wewnętrzną sprawę Unii i wszelkie próby interwencji, czy to Stanów Zjednoczonych, czy innych partnerów międzynarodowych, nie będą mile widziane.
(łł, APA)