Dziś w Londynie pobiegli uczestnicy maratonu. Bieg rozpoczął się od 30 sekund ciszy - w ten sposób zostały uczczone ofiary zamachów w Bostonie. Organizatorzy biegu przekażą pieniądze na pomoc dla poszkodowanych ze Stanów Zjednoczonych.
Brytyjskie służby nie mają informacji o konkretnym zagrożeniu, ale z uwagi na wydarzenia za Atlantykiem, bezpieczeństwa podczas londyńskiego maratonu pilnowało kilkuset policjantów więcej niż w ubiegłym roku.
Wielu maratończyków założyło czarne opaski na znak solidarności z mieszkańcami Bostonu. Organizatorzy londyńskiego maratonu obiecali także przeznaczyć na pomoc ofiarom zamachów w Stanach Zjednoczonych dwa funty za każdego maratończyka, który dziś dotrze do mety przed pałacem Buckingham.
Jack Cummings, brytyjski maratończyk, który brał udział w biegu w Bostonie, nie rezygnował z udziału w sportowej rywalizacji. Moja żona i córka wspierały mnie w Bostonie. Były blisko miejsca, gdzie nastąpił drugi wybuch. To było przerażające. Ciężko mi zrozumieć co się stało w Stanach Zjednoczonych, ale tym bardziej muszę wziąć udział w biegu, na znak solidarności z ofiarami zamachów - powiedział telewizji SkyNews.
W biegu bierze udział ponad 36 tysięcy ludzi, wśród nich m.in. mistrz olimpijski Mo Farah.Trasa maratonu prowadziła w pobliżu Pałacu Buckingham. Służby spodziewały się nawet pół miliona widzów na trasie biegu.
15 kwietnia w Bostonie doszło do zamachów bombowych na trasie maratonu. Ładunki wybuchły przy Boylston Street, niedaleko Copley Square. Zginęły trzy osoby, a ponad 180 zostało rannych. O dokonanie zamachów podejrzewanych jest dwóch braci z Czeczeni. Jeden z nich został zastrzelony w czasie obławy, drugi przebywa w szpitalu.