Litwini nic nie wiedzą o rzekomym wycofaniu się strony polskiej z pomysłu przekazania im kontroli nad częścią polskiej przestrzeni powietrznej - ustaliła korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon. Resort Sławomira Nowaka przekonuje tymczasem, że o takim rozwiązaniu w ogóle nie ma mowy. Sprawę polsko-litewskiej umowy w tej sprawie ujawniliśmy w środę.

REKLAMA

Litwini nic nie wiedzą o tym, że polski rząd wycofał się z projektu oddania im kontroli nad znaczną częścią ruchu powietrznego nad naszym krajem. Jak informuje nasza korespondentka Katarzyna Szymańska-Borginon, Wilno czeka tylko na ostateczną decyzję polityczną. Litwini twierdzą, że przekazanie im kontroli to skutek dużej liczby opóźnionych lotów nad Warszawą, powołując się przy tym na dane publikowane przez Eurocontrol - Europejską Agencję ds. Bezpieczeństwa Żeglugi Powietrznej. A ponieważ te opóźnienia wynikają w znacznej części z niewystarczających kontroli ruchu lotniczego po stronie polskiej, to dlatego Litwa ma kontrolować część przestrzeni powietrznej Polski - mówi w rozmowie z RMF FM Vaidotas Kondroska z Oronavigacji, litewskiej agencji żeglugi powietrznej.

Eurocontrol wytyka nam ponadto, że opóźnienia nad Warszawą wynikają z niedoborów kadrowych wśród kontrolerów. Litwini uważają, że przejęcie przez nich kontroli nad znacznym obszarem Polski po prostu zmniejszy opóźnienia samolotów. Każda minuta opóźnienia kosztuje 82 euro - tłumaczy Kondroska.

Tymczasem ministerstwo transportu twierdzi, że w polsko-litewskiej umowie nie ma mowy o zobowiązaniu do przekazania kontroli nad częścią polskiej przestrzeni powietrznej Litwinom. Resort powołuje się jednak tylko na treść głównej umowy, pomijając oficjalne dokumenty uzupełniające, a tam zapisano to czarno na białym.

1/5 przestrzeni powietrznej pod kontrolą Litwy

W środę nasza reporterka Agnieszka Burzyńska ujawniła, że z zapisów polsko-litewskiej umowy o transgranicznej strefie w przestrzeni powietrznej wynika, że Polska odda Litwie kontrolę nad 1/5 naszej przestrzeni powietrznej. W tej chwili, gdy samolot wlatuje nad Polskę na zachodniej granicy, przejmowany jest przez naszych kontrolerów i przekazywany Litwinom dopiero na granicy ze wschodnim sąsiadem. Gdyby umowa weszła w życie, to na wysokości Łodzi kontrolę przejmowaliby Litwini i to oni pobieraliby opłaty za przelot nad tą częścią polskiego terytorium.

Dokumentowi przyjrzą się posłowie

Umową ma zająć się sejmowa komisja obrony, ponieważ w północno-wschodniej Polsce, która mogłaby znaleźć się pod litewską kontrolą, są dwa rozległe obszary wojskowe z bazami lotniczymi. W Polsce koordynacja wojskowego ruchu lotniczego jest w rękach specjalnie przeszkolonych kontrolerów. Na Litwie takich specjalistów nie ma.

W czwartek kontrowersyjnemu dokumentowi miały przyjrzeć się dwie sejmowe komisje - infrastruktury i spraw zagranicznych, ale w ostatniej chwili posiedzenie zostało odwołane, bo nikt się nie zorientował, że koliduje ono z dyskusją o fotoradarach.