Libijski dowódca Abdel Hakim Belhadż zażądał od byłego szefa brytyjskiego MSZ Jacka Strawa wyjaśnienia, czy osobiście zgodził się na przekazanie go reżimowi Muammara Kaddafiego. Wojskowy podkreśla, że był w Libii torturowany.
Oprócz Strawa w sprawę zamieszany jest były wysoki funkcjonariusz brytyjskiego wywiadu (MI6) Mark Allen. Brytyjczyk miał się chwalić "owocną" współpracą brytyjskiego wywiadu z libijskimi służbami. Jako szef MSZ Straw nadzorował funkcjonowanie wywiadu.
Libijski dowódca twierdzi, że w 2004 r. podczas wspólnej operacji trzech wywiadów - MI6, CIA oraz libijskiego - nielegalnie zatrzymano go razem z żoną, która była w ciąży. Do zatrzymania doszło w Tajlandii. Potem wojskowy został przekazany libijskim władzom. Samolot, którym go transportowano, uzupełniał paliwo na Diego Garcia, wyspie wchodzącej w skład Brytyjskiego Terytorium Oceanu Indyjskiego. Według Belhadża, Straw podpisał w tej sprawie dokumenty, choć wiedział, jak Kaddafi traktuje swoich politycznych przeciwników. Według Libijczyka ponosi on współodpowiedzialność za to, że Belhadż był więziony przez 6 lat i torturowany. Domaga się od Strawa m.in. przyznania się do winy oraz przeprosin. Następnym etapem może być wniosek o odszkodowanie.
Straw ma cztery tygodnie na ustosunkowanie się do zarzutów. Prawnicy oczekują, że jeśli je odrzuci, będzie musiał przedstawić dokumentację i udowodnić, że z przekazaniem Libijczyka Kaddafiemu nie miał nic wspólnego.