Sąd w Los Angeles nie zgodził się na zwolnienie za kaucją doktora Conrada Murraya. Prowadzący sprawę sędzia Michael Pastor stwierdził, że lekarz zmarłego Michaela Jacksona może uciec z kraju, a także, że byłby niebezpieczny dla środowiska, gdyby ponownie rozpoczął praktykę.

REKLAMA

Pod koniec listopada Murray został skazany na cztery lata więzienia za nieumyślne spowodowanie śmierci piosenkarza. Sędzia ogłaszający wyrok nazwał go "hańbą dla profesji lekarza".

Murray odwołał się od wyroku. Na piątkowej rozprawie się jednak nie pojawił.

Od śmierci Jacksona minęły ponad dwa lata

25 czerwca 2009 roku Murray, specjalista-kardiolog, podał Jacksonowi propofol - mocny środek znieczulający stosowany przy operacjach. Piosenkarz sam domagał się silnego środka na bezsenność, jednak specjaliści wypowiadający się na procesie podkreślali, że propofolu nie wolno aplikować w warunkach domowych, a jedynie mając do dyspozycji szpitalną aparaturę na wypadek powikłań. Ponadto, jak się okazało, Murray po podaniu Jacksonowi środka wyszedł na pewien czas z jego domu, a kiedy wrócił i stwierdził, że gwiazdor jest umierający, nie zastosował odpowiednich procedur reanimacji.