Według wyliczeń Automobil-Club ADAC, łączna długość wakacyjnych korków na niemieckich autostradach wyniosła pięciokrotność obwodu Ziemi. Zatory w ruchu drogowym miały łącznie 217 tys. kilometrów i było ich zdecydowanie więcej niż przed rokiem. Niemieckie autostrady były zjawiskiem na skalę europejską, bo to było pierwsze państwo w Europie, które w ten sposób było przygotowane. Tych autostrad było naprawdę całe mnóstwo, ale przez kolejne lata one się nie zmieniały. Oczywiście cały czas jest ich dużo, ale dziś wymagają więcej remontów, jest więcej samochodów, a to powoduje, że przejazd przez Niemcy jest trudny - mówił na antenie internetowego Radia RMF24 Patryk Mikiciuk, dziennikarz motoryzacyjny.
Gość Radia RMF24 osobiście uważa polskie autostrady za najwygodniejsze do jazdy w całej Europie. Jeżeli chodzi o sam komfort podróżowania, przede wszystkim pod względem infrastruktury, to dziś w Polsce mamy najnowsze autostrady w Europie. I dlatego jest tak dobrze - tłumaczył.
Taka kondycja polskich dróg jest, jak podkreśla dziennikarz, efektem ostatnich kilkunastu lat i korzyści, jakie przynosi członkostwo w Unii Europejskiej. Polska ewidentnie odrobiła pracę domową, jeżeli chodzi o środki unijne i to widać na naszych drogach. To jest coś, czego Czesi czy Słowacy bardzo nam zazdroszczą. Środki unijne u nas zostały przerzucone na drogi, na infrastrukturę - wyjaśniał.
Jak ta sytuacja ma się do warunków z dróg naszych zachodnich sąsiadów? Jak mówi Mikiciuk: Ja zawsze przejeżdżając przez Niemcy odliczam kilometry do przejścia granicznego. Uwielbiam wjeżdżać na polskie autostrady, bo są nowe i ruch na nich jest znacznie mniejszy niż na niemieckich. Ok, są czasami wąskie, jest ich stanowczo za mało. Ponarzekać zawsze można, ale z drugiej strony nowe inwestycje drogowe, które zostały wykonane od 2010 roku, spowodowały, że dziś po Polsce jeździ się znacznie lepiej niż po niemieckich zatłoczonych autostradach.
Jedną z informacji, które składają się na legendę niemieckich autostrad, jest ta o braku ograniczenia prędkości na tych drogach. Gość Radia RMF24 zwraca jednak uwagę, że tak jest tylko na niewielkim wycinku. Na większości autostrad w Niemczech ograniczenia prędkości są i to bardzo rygorystycznie przestrzegane - powiedział.
Brak ograniczenia prędkości nie stanowi kwestii bezspornej w niemieckiej debacie publicznej. Jak przytacza dziennikarz: Niemcy od dawna mówią o zniesieniu tego prawa. Ekolodzy i zielone partie niemieckie cały czas wyrażają sprzeciw wobec niego, bo samochód, który jedzie z prędkością 200 kilometrów na godzinę, spala znacznie więcej, niż gdyby jechał z niższą prędkością, a to powoduje większą emisję dwutlenku węgla.
Podobne dyskusje wybuchają ze wzmożoną siłą, kiedy pojawiają się doniesienia o samochodach pędzących po niemieckich drogach z zawrotną prędkością. Mikiciuk przywołuje niedawny przypadek, kiedy pewien czeski kierowca jechał z prędkością 400 kilometrów na godzinę, czym pochwalił się w social mediach.
Teoretycznie wszystko było zgodne z literą prawa. A jednak Niemcy się oburzyli i powiedzieli: "nie, zdecydowanie nie, nie chcemy tego, to może spowodować zagrożenie i katastrofę w ruchu lądowym". Pozwali go do sądu. Sprawa toczyła się przez bardzo długi czas, ale ostatecznie sąd ją umorzył, bo ograniczenia przecież nie było - opisywał.
Opracowanie: Dorota Hilger