Francuska dyplomacja czyni intensywne wysiłki, by zapobiec izraelskiemu atakowi na Iran. Według Paryża, może do niego dojść już latem tego roku - donosi "Le Monde".
Według tej opiniotwórczej gazety, Francja chce odegrać decydującą rolę w powstrzymaniu ewentualnego konfliktu zbrojnego w Zatoce Perskiej. W Paryżu ocenia się, że do sparaliżowania gospodarki irańskiej konieczna jest natychmiastowa kampania sankcji międzynarodowych, gdyż istnieje wielkie ryzyko, że Izrael przeprowadzi ataki lotnicze na irańskie instalacje atomowe latem 2012 roku - twierdzi "Le Monde", powołując się na zastrzegających sobie anonimowość doradców prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego.
Według gazety, Francja naciska na Stany Zjednoczone, by doprowadziły na forum międzynarodowym do radykalnych sankcji wobec Iranu. Chodzi zwłaszcza o dwie sprawy: wprowadzenie przez Zachód embarga na eksport irańskiej ropy i zamrożenie zagranicznych aktywów irańskiego banku centralnego. Z kolei na szczeblu europejskim Paryż ma nadzieję przeforsować sankcje 23 stycznia podczas spotkania ministrów spraw zagranicznych Unii.
"Le Monde" przypomina, że prezydent USA Barack Obama w grudniu podpisał ustawę nakładającą na Iran kolejne sankcje gospodarcze, które mają skłonić islamską republikę do zarzucenia wojskowego programu nuklearnego. Jednak w opinii gazety restrykcje te nie idą dostatecznie daleko, by odwieść Izrael od planu ataku na Iran. Tymczasem, jak komentuje francuska popołudniówka, Francja nadal podtrzymuje swoją analizę, że scenariusz militarny przeciw Iranowi byłby "katastrofą", jak to mówił już w sierpniu 2007 roku Sarkozy.
Właśnie po to, aby "znaleźć alternatywę dla tego, co byłoby wielkim głupstwem Izraela" (jak mówi cytowany w artykule francuski dyplomata), Francja czyni tyle wysiłku na rzecz (antyirańskich) sankcji - podkreśla "Le Monde".