Po południu odbędzie się nadzwyczajne posiedzenie unijnych ambasadorów. Poświęcone będzie sytuacji na granicy grecko–tureckiej w związku z przybyciem tam około 13 tysięcy imigrantów, po tym jak tureckie władze otworzyły swoje granice z Unią Europejską.
Jak informuje nasza korespondentka w Brukseli, Katarzyna Szymańska-Borginion, szef Rady Europejskiej, Charles Michel zapowiedział, że chce osobiście sprawdzić sytuację na miejscu.
Pod koniec tygodnia odbędzie się również spotkanie unijnych ministrów spraw zagranicznych, poświęcone sytuacji w Syrii i problemowi migracji oraz sytuacji na granicy Grecko-Tureckiej.
Narazie Grecja panuje nad sytuacją - mówi jeden z dyplomantów naszej korespondentce w Brukseli. Jego zdaniem, jeżeli Grecja poprosi, to każde państwo Unii udzieli jej pomocy - chodzi głównie o wsparcie służb granicznych.
Narazie jednak Unia nie ma wyraźnego planu, jak rozwiązać sytuację, poza ponawianymi apelami do Turcji, żeby przestrzegała zobowiązań z 2016, kiedy to Ankara zobowiązała się do zatrzymywania migrantów w zamian za pomoc w wysokości 6 mld euro.
Kryzys został wywołany przez Turcję, która "otwarła drzwi" dla tysięcy uchodźców, głównie z Syrii, którzy zamierzają dostać się do Europy. W ten sposób Ankara chce zmusić społeczność międzynarodową do wzięcia odpowiedzialności za sytuację w prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii, gdzie trwa ofensywa armii syryjskiej przeciwko rebeliantom. W czwartek w nalotach syryjskich sił rządowych zginęło 33 tureckich żołnierzy.
Według źródeł rządowych w Atenach w ciągu ostatniej doby greckie służby zablokowały na granicy z Turcją ok. 10 tysięcy nielegalnych migrantów, głównie Syryjczyków. Niektórzy z nich próbowali przedostać się z Turcji do Grecji przez płyciznę na odcinkach granicznej rzeki Ewros.
Jednak liczba migrantów, którzy ruszyli ku lądowej granicy Turcji z Grecją, rośnie lawinowo.