Do co najmniej 54 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych serii zamachów bombowych, które przeprowadzono w poniedziałek rano głównie w szyickich dzielnicach Bagdadu i na przedmieściach irackiej stolicy. Kilkadziesiąt osób zostało rannych.
Wcześniejszy bilans mówił o co najmniej 25 zabitych i ponad stu rannych. Policja poinformowała, że ładunki wybuchowe zdetonowano na parkingach i zatłoczonych targowiskach.
Najbardziej krwawy zamach nastąpił w bagdadzkiej dzielnicy zwanej Miastem Sadra, gdzie śmierć poniosło siedem osób, w tym dwóch żołnierzy. Zamachowiec zaparkował samochód wyładowany ładunkami wybuchowymi niedaleko miejsca, gdzie zebrała się grupka robotników. "Kierowca powiedział, że zaraz przestawi samochód, ale auto eksplodowało kilka minut później" - powiedział jeden ze świadków.
W sumie w samej stolicy eksplodowało czternaście samochodów pułapek i najwyraźniej była to skoordynowana operacja - pisze agencja Reutera. Jeden z wybuchów nastąpił też w zamieszkanej w większości przez szyitów aglomeracji na północ od miasta.
W niedzielę w atakach w różnych częściach Iraku zginęło w sumie 46 osób. Kilka zamachów wstrząsnęło Irbilem, stolicą autonomicznego regionu kurdyjskiego na północy Iraku; zginęło sześciu członków służb bezpieczeństwa.
Irbil znajduje się w stabilnej części Iraku i w tym regionie w ciągu minionych sześciu lat nie dochodziło do takich ataków - komentuje BBC.
Żadna organizacja nie przyznała się do odpowiedzialności za falę ostatnich zamachów, ale sposób ich przeprowadzenia jest charakterystyczny dla miejscowej filii Al-Kaidy, Islamskiego Państwa w Iraku.
Od początku roku w całym Iraku zginęło ponad 6 tysięcy ludzi. Nasilenie się aktów przemocy w Iraku od początku tego roku nakłada się na kryzys polityczny, który może potrwać do wyborów planowanych na 2014 rok - twierdzą obserwatorzy.