Do 60 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych poniedziałkowego ataku służb bezpieczeństwa na uczestników demonstracji w stolicy Sudanu Chartumie - poinformowały w środę miejscowe źródła medyczne związane z miejscową opozycją.
Agencje piszą, że poniedziałkowy atak wojska i policji to najkrwawsze zajścia w Sudanie od obalenia w kwietniu prezydenta Omara el-Baszira.
Protest okupacyjny przed siedzibą ministerstwa obrony w Chartumie trwał przez kilka tygodni w związku z toczącymi się negocjacjami przywódców cywilnych z rządzącą Tymczasową Radą Wojskową w sprawie składu nowego organu mającego objąć rządy w kraju.
Rada zaprzeczała, że wojska użyły broni przeciwko protestującym i stwierdziła, iż atak miał na celu jedynie wyeliminowanie z tłumu przestępców. We wtorek stojący na jej czele generał Abdel al-Fattah Burhan oświadczył, że opozycja jest współodpowiedzialna za krawe zajścia w stolicy.
Po ataku protest okupacyjny przed siedzibą ministerstwa obrony, który trwał od kilku tygodni, został zawieszony, a tłum rozpędzony. Tymczasowa Rada Wojskowa poinformowała także, iż nie będzie honorować wcześniejszych umów z opozycją.
Negocjacje dotyczące sposobu przekazania władzy cywilom i spełnienia warunków stawianych przez wojskowych, którzy chcieli zachować wpływ na sytuację w kraju, zostały zainicjowane 28 kwietnia. W połowie kwietnia, tuż po obaleniu Baszira i przejęciu władzy przez Tymczasową Radę Wojskową, przed budynkiem resortu obrony rozpoczął się siedzący protest.
Niepokoje społeczne w Sudanie wybuchły w grudniu ub.r. Początkowo spowodowane były rosnącymi cenami, a także brakiem żywności i paliw, szybko jednak zaczęto domagać się dymisji rządzącego krajem przez prawie 30 lat Baszira; pod presją ustąpił on 11 kwietnia.