​Na południu Serbii, przy granicy z Kosowem, rozlokowano ogromne siły serbskiego wojska, policji i żandarmerii. Tam też kierowany jest sprzęt z Rosji i Chin - ostrzegł minister obrony Kosowa Ejup Maqedonci, cytowany w niedzielę przez dziennik "Koha Ditore".

REKLAMA

Na południu Serbii rozmieszczone są też inne formacje serbskiej armii; "znajdują się głównie w bazach w Raszce, Niszu i Vranju, czyli wzdłuż całej linii granicznej naszego kraju. Ustawiono tam też sprzęt z Chin i Rosji, co przedstawia zagrożenie nie tylko dla Kosowa, ale i całego regionu" - wyjaśnił polityk.

"Ryzyko jest bardzo wysokie" - dodał Maqedonci. Zwrócił też uwagę na współpracę Belgradu z Moskwą w celu destabilizacji regionu.

"Należy zauważyć, że jedną z metod używanych przez rosyjskie służby jest informacja, która zawsze ma na celu wywołanie destabilizacji. Struktury wywiadowcze Serbii są intensywnie wspierane przez struktury wywiadowcze Rosji" - podkreślił.

Serbia utraciła kontrolę nad Kosowem po kampanii zbrojnej NATO w 1999 roku i odmawia uznania ogłoszonej w 2008 roku niepodległości swojej byłej prowincji. Państwo nadal zamieszkuje mniejszość serbska, z której część skupiona jest na terenach północnych, przy granicy z Serbią.

W ostatnich miesiącach pomiędzy Serbią i Kosowem dochodziło do licznych zaostrzeń konfliktu, wywołanych m.in. atakiem serbskich napastników na kosowską policję, co Prisztina nazwała atakiem terrorystycznym, czy decyzją władz Kosowa o wycofaniu serbskiego dinara z obiegu. Walutą Serbii posługują się zamieszkujący Kosowo Serbowie.