Organizacje islamskie – w tym nadsekwańska Liga Prawnej Obrony Muzułmanów - wytoczyły znanemu francuskiemu tygodnikowi satyrycznemu „Charlie Hebdo” proces pod zarzutem bluźnierstwa. Redaktorowi naczelnemu grozi kara trzech lat więzienia i wysoka grzywna. Komentatorzy podkreślają jednak, że proces ten może mieć historyczną wagę z innego względu.
Popularny tygodnik satyryczny "Charlie Hebdo" opublikował na okładce kontrowersyjny rysunek przedstawiający islamskiego fundamentalistę, który bezskutecznie zasłania się Koranem przed strzałami egipskiej policji. Rysunkowi towarzyszy podpis: "Koran to g..., bo nie zatrzymuje pocisków".
Dotąd organizacje muzułmańskie przegrywały procesy z tym znanym paryskim pismem, ale znalazły zaskakujący haczyk prawny. Liga Prawnej Obrony Muzułmanów wniosła skargę do Strasburga, bo Alzacja jest jednym z dwóch regionów Francji, w których - z powodów historycznych - nie wprowadzono rozdziału religii od państwa. Wspomniana separacja miała bowiem miejsce w 1905 roku, kiedy Alzacja i duża cześć Lotaryngii należały do Niemiec. W czasie włączania tych terenów do Francji w 1919 roku władze w Paryżu zgodziły się na to, by nie zostały one objęte separacją religii i państwa.
Adwokat "Charlie Hebdo" jest przekonany, że tygodnik wygra proces, bo za "religie państwowe" uważane są w Alzacji i w części Lotaryngii tylko wyznania, które zostały zapisane w umowie konkordatowej z 1801, tzn. religia chrześcijańska i judaizm. Liga Prawnej Obrony Muzułmanów zapowiedziała już jednak, że przy okazji tego procesu zażąda zbadania sprawy "dyskryminacji" islamu w tych regionach, które - według tej organizacji - jest sprzeczna z konstytucją.
Jeżeli Lidze Prawnej Obrony Muzułmanów zostanie przyznana racja, to francuskie państwo będzie musiało wypłacać pensje muzułmańskim kapłanom i pokrywać koszty remontów meczetów - tak jak dzieje się to w przypadku religii chrześcijańskiej i judaizmu.