Parlament Chin uchwalił dziś ustawę antyterrorystyczną, która wymaga od firm technologicznych przekazywania rządowi wrażliwych informacji i pozwala wojsku na misje antyterrorystyczne za granicą. Krytycy twierdzą, że to naruszenie praw człowieka. Przepisy wejdą w życie 1 stycznia 2016 roku.
Przedstawiciel parlamentarnej komisji ds. prawnych, Li Shouwei powiedział, że prosząc firmy technologiczne o pomoc w walce z terroryzmem, władze Chin robią tylko to, co wcześniej państwa zachodnie. Zapewnił, że nowe prawo nie odbije się na normalnym funkcjonowaniu przedsiębiorstw oraz że nie powinny one obawiać się utraty swych praw autorskich ani tzw. tylnych furtek w ich oprogramowaniu, pozwalających na obchodzenie zabezpieczeń.
Chińskie władze twierdzą, że krajowi zagrażają bojownicy i separatyści, zwłaszcza w niespokojnym regionie Xinjiang, a terroryzm przenosi się coraz częściej do internetu. Obrońcy praw człowieka twierdzą jednak, że w Xinjiangu nie działa żadna spójna organizacja terrorystyczna, a zdarzające się tam niepokoje, wynikają z frustracji zamieszkujących ten region Ujgurów i ograniczeń nałożonych przez rząd w Pekinie na ich kulturę i religię.
Na Zachodzie chińska ustawa antyterrorystyczna budzi obawy o naruszenia praw człowieka, w tym wolności słowa, ale także o dyskryminujące traktowanie zagranicznych firm w Chinach.
USA wskazują, że ustawa antyterrorystyczna w połączeniu z projektami ustaw o bankowości i ubezpieczeniach oraz szeregiem dochodzeń antykorupcyjnych, przyczyni się do wywierania na zagraniczne firmy nieuczciwego nacisku.
Ustawa zezwala też chińskim siłom zbrojnym na angażowanie się w antyterrorystyczne misje za granicą, choć, zdaniem ekspertów, wysłanie ich na taką misję w rzeczywistości wiązałoby się z poważnymi problemami natury praktycznej i dyplomatycznej.
Nowe prawo zakazuje mediom i mediom społecznościowym informowania o szczegółach ataków terrorystycznych, które mogłyby inspirować naśladowców, a także pokazywania sytuacji świadczących o "okrucieństwie i braku człowieczeństwa".
(dp)