​120-osobowy parlament Izraela, Kneset, 60 głosami za i przy 59 przeciw zatwierdził dziś nowy rząd pod przywództwem Naftalego Bennetta. Oznacza to odsunięcie od władzy rządzącego od 12 lat premiera Benjamina Netanjahu.

REKLAMA

Bennett, szef niewielkiej nacjonalistycznej partii Jamina (hebr. W Prawo), jest pierwszym ortodoksyjnym i noszącym jarmułkę szefem rządu Izraela.

Jair Lapid, wywodzący się z centrowego ugrupowania Jesz Atid (hebr. Jest Przyszłość), do września 2023 roku będzie ministrem spraw zagranicznych, a następnie ma zastąpić Bennetta na stanowisku premiera. Mimo że w izraelskim parlamencie zasiada 17 członków partii Lapida, a zaledwie siedmiu Jaminy (z czego sześciu popiera koalicję), obaj politycy porozumieli się co do rotacyjnego sposobu sprawowania najważniejszej funkcji.

Nowa koalicja

Do koalicji weszło osiem partii - prawicowych, centrowych i lewicowych, w tym po raz pierwszy w historii Izraela ugrupowanie reprezentujące mniejszość arabską, stanowiącą ponad 20 proc. ludności Izraela. Większość z nich nie jest ze sobą związana ideologicznie, a wszystkie łączy to, że odmówiły przyłączenia się do gabinetu kierowanego przez Netanjahu, najdłużej urzędującego premiera kraju.

Tysiące przeważnie młodych ludzi zgromadziły się wieczorem na placu Rabina w Tel Awiwie, by uczcić odejście Netanjahu, a budynek władz miejskich rozbłysnął barwami narodowymi. Z kolei w Jerozolimie przed siedzibą premiera kilkaset osób wyrażało poparcie dla polityka, który nadal cieszy się dużym zaufaniem społecznym.

Partia Likud Netanjahu zdobyła najwięcej mandatów w wyborach przeprowadzonych 23 marca, ale nie była w stanie stworzyć większości ze swoimi tradycyjnymi sojusznikami: ugrupowaniami religijnymi i nacjonalistycznymi.

Architektem nowej koalicji jest 57-letni Lapid. W 2012 r. zrezygnował z kariery dziennikarza i prezentera telewizyjnego i założył własną partię, obiecując polepszenie sytuacji ekonomicznej klasy średniej i zmniejszenie finansowanych przez państwo przywilejów, jakimi cieszą się Żydzi ultraortodoksyjni, co od dawna jest źródłem rozgoryczenia wielu świeckich Izraelczyków.

Naftali Bennett

49-letni Bennett, który dorobił się wielomilionowego majątku na założonej przez siebie firmie informatycznej, przewodzi partii Jamina, opowiadającej się za osadnictwem żydowskim na okupowanym Zachodnim Brzegu i sprzeciwiającej się utworzeniu niepodległego państwa palestyńskiego. On sam należał do poprzednich rządów kierowanych przez Netanjahu, m.in. jako minister obrony.

W ostatnich tygodniach Bennett znalazł się pod silną presją ze strony konserwatywnych wyborców, by nie dołączać do przeciwników Netanjahu. Członkowie Likudu, religijnych ugrupowań Żydów ultraortodoksyjnych oraz skrajnie nacjonalistycznego Religijnego Syjonizmu próbowali nawet zakrzyczeć go, kiedy ten w niedzielę zaczął wygłaszać swoje expose w Knesecie. Niektórzy musieli zostać wyprowadzeni z sali przez ochronę.

Oprócz Jaminy i Jesz Atid do koalicji weszły: dotychczas rządzący z Netanjahu centrowi Niebiesko-Biali, świecko-nacjonalistyczny Israel Bejtenu (hebr. Izrael Nasz Dom, partia imigrantów z b. ZSRR), socjaldemokratyczna Partia Pracy kierowana przez byłego "likudnika" Gideona Saara, Tikwa Hadasza (hebr. Nowa Nadzieja), lewicowy Merec (hebr. Wigor) oraz islamistyczna Zjednoczona Lista Arabska (zwana w skrócie Raam).

Zgodnie z umową koalicyjną lider Niebiesko-Białych Beni Ganc pozostanie ministrem obrony, Saar będzie pełnił funkcję ministra sprawiedliwości, resort finansów obejmie przywódca Israel Bejtenu Awigdor Liberman, a zastępczyni Bennetta w Jaminie, Ajjelet Szaked, będzie ministrem spraw wewnętrznych. Dziewięć spośród 27 stanowisk ministrów objęły kobiety - najwięcej w historii kraju.

Netanjahu: Jeszcze tutaj wrócę

Netanjahu, który jest sądzony za korupcję, pozostaje szefem największej partii w parlamencie i jak oświadczył, będzie zdecydowanie sprzeciwiał się nowemu, "lewicowemu" rządowi. W Knesecie zapowiedział, że "jeszcze tutaj wróci" i przypomniał, że już dwukrotnie udało mu się sięgnąć po władzę, gdy był w opozycji (w 1996 i 2009 r.). Ubolewał również nad tym, że Bennett nie ma wystarczającej pozycji na arenie międzynarodowej, by "postawić się" Iranowi czy Stanom Zjednoczonym w kwestiach bezpieczeństwa państwowego.

Prezydent USA Joe Biden pogratulował Bennettowi i Lapidowi, mówiąc, że oczekuje na współpracę "w celu wzmocnienia wszystkich aspektów bliskich i trwałych relacji" między dwoma krajami. W oświadczeniu wydanym przez Biały Dom Biden powiedział, że "Izrael nie ma lepszego przyjaciela niż Stany Zjednoczone" oraz że "Stany Zjednoczone pozostają niezachwiane w swoim poparciu dla bezpieczeństwa Izraela".