Bez jednego wystrzału i ofiar zakończyło się porwanie tureckiego samolotu na lotnisku w Antalii. Dwaj mężczyźni, którzy rano porwali maszynę lecącą z północnego Cypru do Stambułu sami oddali się w ręce władz.
Na pokładzie było 135 osób. Tuż po starcie dwóch porywczy zażądało lotu do Iranu, ale pilot przekonał ich, że trzeba wcześniej zatankować paliwo. Kiedy samolot wystartował z Cypru i wleciał w turecką przestrzeń powietrzną, sforsowali drzwi, żeby dostać się do kokpitu - tłumaczył Tuncay Doganer, dyrektor generalny Atlas Jet, do której należy samolot.
Maszyna wylądowała w Antalii, kurorcie na południowym wybrzeżu Turcji. Tam pasażerom udało się uciec; przez kilka godzin porywacze przetrzymywali jedynie 6-osobową załogę. Przed południem terroryści sami wyszli z samolotu. Podający się za członków Al-Kaidy dwaj mężczyźni to Turek i Palestyńczyk z syryjskim obywtaelstwem. Nie wiadomo, czy mieli broń lub bombę.
Wśród pasażerów nie było Polaków. Samolot leciał do Stambułu z miejscowości Ercan w tureckiej części Cypru, która jest omijana przez turystów z Zachodu. Próby porwania samolotów zdarzają się w Turcji kilka razy w roku. Przeważnie dokonują ich ekstremiści, których w tym kraju nie brakuje, od lewaków po tzw. bojowników o niezależność Kurdystanu.