Michael O'Leary, szef linii Ryanair ostro skrytykował instytucje odpowiedzialne za zamykanie lotnisk. Określił je mianem "niekompetentnych". "Nasz samolot przeleciał przez czerwoną strefę, gdzie występuje wysokie stężenie pyłu wulkanicznego. Nie odnotowaliśmy żadnej usterki" - poinformował Ryanair na swojej stronie internetowej. W odpowiedzi brytyjscy urzędnicy zakwestionowali prawdziwość informacji podanej przez przewoźnika.
Zdaniem Ryanair, samolot odbył 90-minutowy lot testowy z lotniska Glasgow Prestwick przez Inverness, Aberdeen do Edynburga. Osiągnął pułap 12 500 metrów. Podczas kontroli po locie nie stwierdzono obecności pyłu na kadłubie, skrzydłach, ani w silnikach. Przewoźnik podkreśla, że to dowód na to, że nie ma żadnego zagrożenia dla samolotów. Ryanair na stronie internetowej stwierdza wprost: Mityczna "czerwona strefa" to nic innego, jak wprowadzający w błąd wymysł Met Office (brytyjski instytut meteorologiczny - przyp. red.) i CAA (agencja lotnictwa cywilnego). W rozmowie z BBC szef firmy Michael O'Leary określił decyzje obu instytucji jako "niekompetentne".
W odpowiedzi brytyjski sekretarz transportu Philip Hammond zasugerował, że samolot Ryanair nie przeleciał przez "czerwoną strefę". Serwis BBC News podał, że źródło w rządzie brytyjskim zakwestionowało przelot samolotu przez chmurę o największym stężeniu pyłu. Zdaniem urzędnika, maszyna wprawdzie przeleciała na wysokości 12,5 km, ale nie była wyposażona w żadne urządzenia miernicze. Zdaniem Hammonda, podczas lotu testowego innego przewoźnika Loganair, wykryto pył wulkaniczny.
Szkocki korespondent BBC podał, że na lotnisku w Edynburgu Ryanair zaczął przyjmować bagaż na popołudniowe loty. Odprawiani są pasażerowie na lot do Marakeszu.