Rząd Włoch wprowadził stan kryzysowy w Wenecji, zalanej w wyniku rekordowego poziomu fali przypływu. Pod wodą znalazło się 80 proc. obszaru miasta, a szkody liczone są w setkach milionów euro. Rząd przeznaczył na pierwszą pomoc 20 mln euro.
Do powodzi doszło w nocy, gdy tak zwana acqua alta osiągnęła najwyższy od ponad pół wieku poziom 187 centymetrów.
W zalanym mieście trwa usuwanie szkód. Duże straty odnotowano w liczącej ponad 1000 lat bazylice świętego Marka, do której wdarła się woda zalewając kryptę.
Zniszczenia są w całym mieście. Według danych stowarzyszenia handlowców szkody stwierdzono w 90 proc. sklepów i punktów usługowych w Wenecji i okolicach. Zniszczenia są w nisko położonych, zalanych domach prywatnych, hotelach, lokalach gastronomicznych, aptekach.
Premier Giuseppe Conte podczas pobytu w mieście ogłosił, że osoby prywatne otrzymają w ramach odszkodowań po 5 tys. euro, a handlowcy i wszyscy prowadzący działalność komercyjną po 20 tys. euro. Szef rządu przyznał, że sytuacja w mieście jest "dramatyczna".
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Wenecja w 80 procentach pod wodą. "Apokaliptyczne zniszczenia"
W związku z tą niespotykaną od 1966 roku powodzią powróciły dyskusje na temat budowanego od lat wśród opóźnień, biurokratycznych trudności, śledztw w sprawie korupcji i polemik systemu zapór przeciwpowodziowych Mose ( Mojżesz).
Lokalne władze podkreślają, że gdyby system 78 śluz działał, miasto nie zostałoby zalane. Dotychczas na ten cel wydano około 6 mld euro, a zdaniem części ekspertów i obrońców środowiska i tak projekt ten jest już przestarzały. Premier Conte powiedział, że system zacznie działać prawdopodobnie w 2021 roku. Wszyscy zgodni są co do tego, że projekt ten należy dokończyć.
Obecnie na dokończenie tej inwestycji, gotowej w 93 proc. brakuje "ostatnich 400 mln euro" - oświadczyła minister infrastruktury Paola De Micheli.
Były premier, lider Forza Italia Silvio Berlusconi, który pojechał do Wenecji, wysunął propozycję zbiórki pieniędzy na rzecz ochrony miasta wśród wielkich państw świata.