Nie prowadzimy wojny z Polską, jesteśmy od tego dalecy, ale chcemy, żeby nasze obawy były traktowane poważnie - oświadczył szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker pytany o oczekiwania przed wtorkowym spotkaniem z premierem Mateuszem Morawieckim.
Komisja Europejska nie zmieniła swojej krytycznej opinii o polskiej reformie sądownictwa. Nie zmienimy naszej polityki, tylko dlatego, że zmienił się rok - powiedział Juncker pytany przez dziennikarkę RMF FM o rekomendacje KE w sprawie ustaw o sądownictwie, które Bruksela ogłosiła w grudniu, gdy rozpoczęła procedurę artykułu 7.1 Traktatu UE. Uruchomienie tej procedury może oznaczać, że Polska zostanie uznana za kraj niepraworządny.
Do uznania, że w Polsce "występuje ryzyko poważnego zagrożenia dla praworządności" wystarczy zgoda 22 krajów. Mamy niezbędną większość - powiedział dziennikarce RMF FM wysoki rangą urzędnik KE.
Mimo, że komisja dała Warszawie 3 miesiące na dostosowanie się, to moi rozmówcy uważają, że wysłuchanie Polski na radzie ministrów ds. europejskich odbędzie się już w lutym. Nikt się w Brukseli nie spodziewa, że premier Morawiecki przyjedzie jutro i powie, że Polska się wycofuje z reformy sądownictwa - mówił jeden z urzędników. Procedura art. 7.1 Traktatu UE nie zostanie więc wstrzymana.
Juncker wyraźnie stawia jednak na dialog. Szef KE powiedział, że KE bierze poważnie pod uwagę obawy Polski, ale chce, aby Polska wzięła także pod uwagę jej zastrzeżenia. Do tej pory dialog ten na wysokim szczeblu praktycznie nie istniał. Nie odbyło się np. ani jedno spotkanie premier Beaty Szydło z szefem KE Jean Claudem Junckerem.
Rzecznik KE Margaritis Schinas dał do zrozumienia już w południe na konferencji prasowej, że tematów do rozmowy jest dużo. Kolacja jutro wieczorem będzie okazją do szerokiej rozmowy o relacjach pomiędzy UE a Polską, ale również globalnie o tematach europejskich, agendzie liderów, głównych nadchodzących wydarzeniach europejskich. Polska ma ważną rolę do odegrania - powiedział rzecznik. Te "nadchodzące wydarzenia" to np. debata na temat przyszłość Unii Europejskiej czy budżetu UE po 2020 roku.
Z kolei wiceminister ds. europejskich Konrad Szymański podtrzymał stanowisko, że Polska ma prawo reformować sądownictwo według swojego uznania.
Juncker w wywiadzie dla niemieckiej telewizji publicznej ARD powiedział, że na spotkaniu z premierem Morawieckim przedstawi oczekiwania strony unijnej wobec Polski.
Oczekuję, że Polska postara się o większe zrozumienie w odniesieniu do naszego stanowiska. Musimy się domagać państwa prawa. Musimy się domagać podziału władzy. Musimy się domagać wolności prasy. I chciałbym założyć, że z polskim premierem, jeśli nawet się nie zgodzę, to stworzę przecież klimat, który uczyni zbliżenie łatwiejszym - powiedział Juncker.
Jak wskazuje ARD, spotkanie obu polityków odbędzie się w cieniu postępowania, jakie Unia Europejska wszczęła wobec Polski w związku z możliwym naruszeniem demokratycznych wartości, ale szef KE chce wykorzystać wizytę Morawieckiego do wznowienia dialogu. Cieszę się, że przyjeżdża - zadeklarował.
Juncker nie zamierza też grozić redukcją unijnych dotacji w razie gdyby Polska nie zmodyfikowała swego stanowiska w istotnych kwestiach. Uważam, że byłoby nie na miejscu, gdyby przewodniczący Komisji interweniował teraz w debatę grożąc. Chętnie interweniowałbym w debatę pojednawczo - zapewnił.
Zaznaczył jednocześnie, że nie oznacza to rezygnacji z żądań stawianych Polsce i innym państwom Europy Środkowej w zasadniczych kwestiach, w tym także przyjmowania uchodźców. Kwoty ustalono większościową decyzją Rady. Każdy wie, co ma robić. Byłoby to więcej niż kilka setek - powiedział przewodniczący KE.
Nie akceptuję, że mówi się: nie przyjmujemy na naszym terytorium państwowym żadnych kolorowych, nie przyjmujemy żadnych homoseksualistów, żadnych wyznawców islamu. To zdecydowanie sprzeciwia się europejskim wartościom podstawowym - dodał.
Na pytanie, czy do podziału w UE przyczyniły się także państwa zachodnioeuropejskie i Bruksela, odpowiedział odmownie. Nie, wobec Europy Środkowej i Wschodniej występowałem zawsze z otwartymi ramionami. Byłem premierem (Luksemburga), gdy zadecydowano o rozszerzeniu. Zadecydowała o tym w 1997 roku Rada Europejska pod moim przewodnictwem. Życzyłbym sobie, by niektóre państwa członkowskie, mające trwałe poczucie zaniedbania ze strony państw, których rozwój poszedł dalej, nabrały więcej zaufania do siebie samych. Nie jest się w Europie silnym przez to, że mówi się "nie". Jest się silnym, gdy włącza się własne "tak" w kombinację z "tak" innych - podkreślił Juncker.
(az)