Indonezyjscy ratownicy, wyposażeni w sprzęt alpinistyczny, przeszukują zalesiony teren na zboczu wulkanu Salak. Szukają czarnych skrzynek rozbitego rosyjskiego samolotu Suchoj Superjet 100. Katastrofy nikt nie przeżył.
Bez odnalezienia czarnych skrzynek wyjaśnienie przyczyn katastrofy rosyjskiego Suchoj Superjet 100 będzie bardzo trudne.
W środę samolot wystartował z lotniska w Dżakarcie, w dobrych warunkach pogodowych. Dlatego teraz w Rosji spekuluje się, że systemy samolotu mogły nie zareagować na drastycznie zmieniające się warunki atmosferyczne wokół wulkanu. W tym właśnie rejonie w ciągu ostatniej dekady doszło już do siedmiu katastrof lotniczych.
Po obejrzeniu zdjęć z miejsca katastrofy eksperci stwierdzili, że samolot wbił się w zbocze wulkanu z prędkością prawie 500 km/h. To było jak czołowe uderzenie w ścianę.
Maszyna zaginęła w środę podczas drugiego pokazowego lotu na zachodzie indonezyjskiej wyspy Jawa. Na pokładzie znajdowało się 48 osób. Wśród pasażerów byli dziennikarze, przedstawiciele ambasady Rosji i kół biznesu, czyli potencjalni nabywcy tego typu maszyn.
Samolot wystartował z lotniska w Dżakarcie o godzinie 14:21 czasu lokalnego (9:21 czasu polskiego) i miał tam powrócić po 50 minutach. Kontrola naziemna straciła z nim kontakt 21 minut po starcie, krótko po tym, jak załoga poprosiła o zezwolenie na obniżenie wysokości lotu z 3000 do 1800 metrów.
Samolot Suchoj Superjet 100 jest określany mianem "nadziei rosyjskiego lotnictwa cywilnego". Dwusilnikowy odrzutowiec komunikacji regionalnej Suchoj Superjet 100 wzniósł się po raz pierwszy w powietrze w 2008 roku. Do tej pory użytkownikom przekazano 8 egzemplarzy seryjnych, a siedem z nich otrzymał Aerofłot. Portfel niezrealizowanych dotąd zamówień opiewa na 232 sztuki, w tym 30 dla indonezyjskich linii Kartika.