Izba Reprezentantów potępiła rasistowskie ataki prezydenta Donalda Trumpa wobec kilku kobiet będących deputowanymi do Kongresu, jakie opublikował on w niedzielę na Twitterze. Za przyjęciem rezolucji głosowało, oprócz demokratów, także czterech republikanów.
Głównym motywem, jaki przyświecał przyjęciu wniosku demokratów o wyrażenie dezaprobaty wobec stylu, w jaki Trump zaatakował demokratyczne posłanki, była "zawstydzenie Trumpa i jego kolegów z Partii Republikańskiej, którzy stanęli za nim murem" - pisze Reuters.
W tekście rezolucji zaznaczono, że na potępienie zasługują przede wszystkim "rasistowskie komentarze prezydenta Trumpa, które legitymizują i pogłębiają lęk oraz nienawiść wobec Amerykanów z wyboru oraz osób o innym kolorze skóry".
W niedzielę Trump napisał na Twitterze: Jakie to interesujące, widzieć Progresywne Demokratyczne kongresmenki pochodzące z krajów, których rządy są kompletną i totalną katastrofą, najgorsze, najbardziej skorumpowane i niewydolne na całym świecie (o ile w ogóle mają funkcjonujące rządy), jak teraz głośno i złośliwie mówią ludziom w Stanach Zjednoczonych, największym i najpotężniejszym państwie na świecie, jak powinien działać ich rząd. Czemuż nie wrócą i nie pomogą naprawić tych całkowicie zepsutych, dotkniętych przestępczą zarazą miejsc z których pochodzą, a potem wrócą i pokażą nam, jak się to robi? - dodał prezydent. W kolejnym tweecie zasugerował, że im prędzej kongresmenki wyjadą do swych krajów, tym będzie lepiej.
W poniedziałek prezydent USA kontynuował ataki na Alexandrię Ocasio-Cortez, młodą, ale bardzo popularną deputowaną z Nowego Jorku i grupę jej sojuszniczek w Kongresie nazywaną "oddziałem" ("The Squad") oraz Ilhanę Omar, Ayannę Pressley i Rashidę Tlaib. Trump nazwał polityczki "radykalną lewicą" i zażądał przeprosin za "straszne i odrażające" uwagi. Tylko Omar, która pochodzi z Somalii, nie urodziła się w USA.
Zaatakowane przez Trumpa demokratki krytykowały politykę migracyjną prezydenta, a zwłaszcza organizowane na jego zlecenie naloty służb migracyjnych, mające na celu zatrzymanie nielegalnych imigrantów i deportowanie ich.
Szef kancelarii wiceprezydenta Mike'a Pence'a, Marc Short, bronił Trumpa, tłumacząc, że jego tweety były reakcją na "bardzo konkretne wypowiedzi" Omar i nie były to "ogólne stwierdzenia".
Omar wywołała kilka miesięcy wcześniej kontrowersje, gdy zasugerowała, że kongresmeni popierają Izrael za pieniądze.
Republikanie generalnie starali się nie komentować i nie odnosić do ataków prezydenta. Jego bliski sojusznik senator Lindsey Graham powiedział, że namawiał prezydenta, by unikał personalnych ataków. Jednak w wywiadzie dla prawicowego kanału Fox News nazwał kongresmenki "bandą komunistek". Są antysemitkami, są antyamerykańskie - dodał.
Dwoje republikańskich senatorów, Susan Collins i Patrick Toomey, potępiło uwagi Trumpa.
Jak komentuje AFP, tweety Trumpa nie są przypadkowe, lecz mają na celu scementowanie poparcia wśród jego skrajnie prawicowych wyborców przed wyborami prezydenckimi w 2020 roku. Prezydent chwalił się zresztą w poniedziałek, że "wielu ludzi uwielbia" jego ataki na członkinie Kongresu.
Badania opinii publicznej przeprowadzone w poniedziałek i wtorek na zlecenie agencji Reutera przez Ipsos wskazują zresztą, że agresywne wypowiedzi Trumpa zwiększyły poparcie dla niego wśród Republikanów o 5 punktów procentowych - do 72 proc., w porównaniu do poprzedniego tygodnia.
Jeśli chodzi o zwolenników Partii Demokratycznej i tzw. niezależnych tylko 3 na 10 ankietowanych poparłoby Trumpa; przed opublikowaniem rasistowskich wycieczek na Twitterze 4 ankietowanych na 10 było gotowych zaaprobować prezydenta Trumpa w Białym Domu.
W skali całych Stanów Zjednoczonych 41 proc. ankietowanych popiera prezydenta Trumpa i pozytywnie odnosi się do jego planów kandydowania na drugą kadencję. Nie chce o tym słyszeć i odmawia Trumpowi wszelkiego poparcia 55 proc. ankietowanych.