Islamscy ekstremiści chcieli wywołać "świętą wojnę" i stworzyć muzułmańską republikę we Francji - twierdzi antyterrorystyczna sekcja paryskiej prokuratury. Planowali porwania osób znanych ze pierwszych stron gazet. Według telewizji LCI, zamierzali również przeprowadzić ataki terrorystyczne na siedziby niektórych mediów, w tym dziennika "Liberation".
Szef antyterrorystycznej sekcji paryskiej prokuratury Francois Molins oświadczył, że 13 z blisko 20 islamskich ekstremistów, aresztowanych w piątek w różnych miastach Francji, usłyszy zarzut przygotowywania ataków terrorystycznych. Wszyscy należą do powiązanej z Al-Kaidą islamskiej organizacji Fursan-al-Izza, czyli "Dumni Jeźdźcy". Bojówka ta została zdelegalizowana przez francuski rząd na początku marca tego roku, ale według prokuratury nie zaprzestała działalności.
Rozmowy telefoniczne członków grupy Fursan-al-Izza były podsłuchiwane, śledzono też ich działania w internecie. Oprócz broni i amunicji w ich domach skonfiskowano dokumentację, świadczącą o tym, że planowali porwania i akcje, które - jak podkreślił Molins - miały wywołać we Francji religijną "wojnę domową". Organizowali też paramilitarne treningi w lasach pod Paryżem.
Prokuratura twierdzi, że najbardziej zaawansowany był projekt porwania sędziego śledczego z Lyonu, który prowadził śledztwo w sprawie jednego z członków "Dumnych Jeźdźców" (sędziego pochodzenia żydowskiego). Członkowie tej organizacji zbierali również informacje na temat rozkładu zajęć innych osób publicznych w Tuluzie, Lyonie, Paryżu, Marsylii, Nantes i Nicei; mieli ich adresy i numery telefonów.
Działania "Dumnych Jeźdźców" były śledzone przez francuskie służby od ponad pół roku. Paryska prokuratura twierdzi, że organizacja nie miała powiązań z islamskim ekstremistą z Tuluzy Mohamedem Merahem, zabójcą trzech francuskich komandosów i sprawcą masakry przed żydowską szkołą.
Piątkowe zatrzymania blisko 20 islamskich ekstremistów były szeroko nagłośnione w mediach. MSW zaprosiło ekipy telewizyjne, by filmowały aresztowania. Opozycja krytykowała tę "przedwyborczą operację" ponad tydzień po śmierci Meraha. Walka z terroryzmem i przestępczością - ulubione hasła wyborcze obecnego prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego - stały się bowiem po wypadkach w Tuluzie jednym z głównych tematów kampanii przed wyborami prezydenckimi.
Według wielu komentatorów, Sarkozy ma nadzieję, że dzięki twardemu stanowisku wobec islamskich ekstremistów pokona w wyścigu do Pałacu Elizejskiego swego głównego rywala - socjalistę Francois Hollande'a. Szef państwa zapowiedział m.in. ostrzejsze karanie ekstremistycznej indoktrynacji. Już wczoraj Francja zaczęła wyrzucać z kraju radykalnych imamów. Typuje ich ministerstwo spraw wewnętrznych. Wyjechać muszą ci, których resort uznał za zagrażających bezpieczeństwu państwa. Zgodnie z zapowiedzią Sarkozy'ego procedura została uproszczona - nie potrzeba decyzji wymiaru sprawiedliwości, radykalni islamscy kaznodzieje wydalani są na mocy rządowych dekretów. Policja zatrzymała już i umieściła trzech islamskich kapłanów-ekstremistów w samolotach lecących do Algierii, Mali i Arabii Saudyjskiej. W ciągu zaledwie kilku godzin po zatrzymaniu algierski imam, który był zamieszany w zamachy terrorystyczne w Marakeszu 18 lat temu, został odesłany do ojczyzny. Tak samo stało się z imamami z Arabii Saudyjskiej i Mali, którzy publicznie głosili między innymi tezy antysemickie. Francuskie MSW zapowiada też natychmiastowe wydalenie co najmniej dwóch islamskich kapłanów narodowości tunezyjskiej i tureckiej. Już wcześniej prezydent poinformował, że Francja chce zabronić też wjazdu do kraju radykalnym imamom, zaproszonym na konferencję islamską w przyszłym miesiącu. Jasno wskazałem, że pewni ludzie, którzy zostali zaproszeni na kongres, nie są mile widziani na ziemi francuskiej - oświadczył Sarkozy.