Ponad 60 bojowników szyickich zostało zabitych lub schwytanych w Diwaniji w Iraku od piątku podczas gwałtownych starć między bojownikami a żołnierzami sił irackich i koalicyjnych - poinformował gen. dyw. Paweł Lamla, dowódca Wielonarodowej Dywizji Centrum Południe.
Według amerykańskiego pułkownika Michaela Garretta, od piątku około 3 300 żołnierzy amerykańskich i irackich wkroczyło do Diwaniji, gdzie starli się w ramach operacji "Czarny orzeł" z szyickimi bojownikami, głównie członkami Armii Mahdiego radykalnego szyickiego przywódcy Muktady as-Sadra. Naszym zdaniem są oni - powiązani z Armią Mahdiego. Nie wiem, w jakim stopniu są wobec niej lojalni. Może, ale nie musi to być jakaś grupa dysydencka. Sprawia to wrażenie zorganizowanego oporu - oświadczył Garrett.
Według Garretta operacja "Czarny orzeł" dosięgła 60 do 70 proc. celów. Podkreślił, że operacja jest kontynuacją planu zapewniania bezpieczeństwa w Bagdadzie. Nowy plan bezpieczeństwa rozpoczął się w Bagdadzie, ale obejmuje cały kraj - zaznaczył.
Sadr wezwał w niedzielę swych zwolenników do kontynuowania walki z Amerykanami. Jednocześnie władze irackie poinformowały, iż do Diwaniji wraca spokój.
Żołnierze polscy z Wielonarodowej Dywizji Centrum Południe również w niedzielę wielkanocną uczestniczyli w działaniach, zabezpieczających operację "Czarny Orzeł". Polska grupa manewrowa, dowodzona przez ppłk Szymona Koziatka, prowadziła działania patrolowo-ochronne w Diwanii wspólnie z żołnierzami 8. Dywizji Armii Irackiej oraz żołnierzami amerykańskimi.
W poniedziałek, w czwartą rocznicę wkroczenia wojsk amerykańskich do Bagdadu, w Nadżafie odbyła się wielka demonstracja, zwołana na apel Sadra.