Turyści wypoczywający na Costa Brava w Hiszpanii zmagają się z inwazją meduz. Wysoka temperatura wody sprawiła, że parzydełkowce te się bardzo rozmnożyły. Do lekarzy zgłasza się coraz więcej osób z poparzeniami na skutek kontaktu w meduzami w morzu.
Od maja do sierpnia prawie 7 500 tysięcy ludzi, wypoczywających w kurortach na Costa Brava w Hiszpanii, zgłosiło się do lekarzy po poparzeniach przez meduzy. Jak podaje "The Guardian" to o 40 proc. więcej pacjentów niż w poprzednim roku. Poparzenia meduzy są bardzo bolesne.
Meduz w morzu jest tak dużo, że mówi się wręcz o inwazji. Powstała nawet specjalna aplikacja (MedusApp - red.), w której publikowana jest mapa miejsc, gdzie w danym dniu meduz jest najwięcej.
Większość meduz, wypatrzonych u wybrzeża Katalonii, nie jest groźna. To Cotylorhiza tuberculata, znana jako galaretka śródziemnomorska albo meduza z jajkiem sadzonym, oraz Rhizotoma pulmo, zwana meduzą beczkowatą.
Niemniej jednak w lipcu dwie plaże w Tarragonie zostały zamknięte, kiedy w morzy wypatrzono parzydełkowca, zwanego żeglarzem portugalskim. Jego poparzenia są szczególnie bolesne.
Za tę inwazję meduz naukowcy obwiniają ocieplenie klimatu i podniesienie temperatury wody w morzu, co sprzyja ich rozmnażaniu.