Życie zwykło się postrzegać jako długi i powolny schyłek od młodości ku starości. Tymczasem jego wykres przypomina bardziej hydrauliczne kolanko w kształcie litery "U" - pisze brytyjski "The Economist". Tygodnik podkreśla, że na starość ludzie stają się szczęśliwsi. Wykres życia przypominający literę "U" to odkrycie ekonomistów, szukających innych sposobów pomiaru zadowolenia ludzi z życia niż pieniądz i PKB na głowę mieszkańca.

REKLAMA

Naukowcy twierdzą, że "krzywa życia" przypominająca hydrauliczne kolanko występuje w różnych krajach i różnych kulturach, od USA po Zimbabwe i że jest czymś więcej niż tylko prostą wypadkową życiowych zdarzeń i okoliczności. Od kolanka nie ma ucieczki nawet dla ludzi z gotówką czy wysokim statusem w miejscu pracy.

"U", czyli kolanko, jest wynikiem zmian zachodzących w ludzkiej świadomości w różnych etapach jej rozwoju. Ludzie wchodzący w dorosłe życie są na ogół radośni i ufni. Życie ich dołuje do punktu zwanego kryzysem wieku średniego. W trakcie dalszego przesuwania się ku wiekowi starczemu tracą to, co cenią najbardziej: żywotność, ostry osąd i atrakcyjny wygląd, ale zyskują to, za czym ludzie uganiają się całe życie - szczęście - czytamy w "The Economist".

Poziom zadowolenia z życia ma związek z wiekiem. Ludzie są ogólnie najmniej szczęśliwi w wieku lat czterdziestu kilku i przez pierwsze lata po 50. Dołek osiągają w wieku lat 46. Tyle wynosi statystyczna średnia 72 krajów. Najwcześniej zdołowani życiem są Szwajcarzy (w wieku 35 lat), a najpóźniej Ukraińcy (w 62. roku życia).

Oprócz wieku wpływ na poziom szczęścia ma płeć, osobowość i okoliczności zewnętrzne. Kobiety są zwykle ogólnie szczęśliwsze od mężczyzn, ale mają większą od nich skłonność do depresji (stanu tego doświadcza 1/5-1/4 kobiet na jakimś etapie życia wobec 1/10 mężczyzn).

Wśród czynników osobowościowych kształtujących poczucie szczęścia najważniejsze są podatność na neurozy i ekstrawertyczność bądź introwertyczność.

Neurotycy - ludzie podatni na poczucie winy, stany lękowe lub łatwo wpadający w złość - często bywają nieszczęśliwi. Neurotycy nie tylko mają skłonność do negatywnych uczuć, ale są mało "inteligentni emocjonalnie" - trudno im nawiązywać relacje z ludźmi i związać ich ze sobą uczuciowo.

Z kolei ekstrawertycy - dobrze czujący się w pracy zespołowej i gustujący w życiu towarzyskim - są na ogół szczęśliwsi. Chińczycy i Japończycy, którzy uważani są narody introwertyków, są generalnie mniej szczęśliwi niż np. Brytyjczycy - na ogół otwarci na inne rasy i kultury.

Wśród okoliczności życiowych wpływ na samopoczucie ludzi ma cała gama czynników: zdrowie, wykształcenie, przychody, partner lub współmałżonek, dzieci, itd.

Ustalono m.in., że małżeństwo podnosi na duchu, ale pozytywne emocje z tego powodu nie równoważą np. przygnębienia z powodu utraty pracy. Ludzie z dziećmi są mniej szczęśliwi niż bezdzietni, bo mają więcej na głowie. Bardziej wykształceni to ludzie bardziej zadowoleni z siebie niż niewykształceni, ale nie dlatego, że wykształcenie jest źródłem szczęścia, lecz dlatego, że przekłada się na wyższe dochody.

Premier Wielkiej Brytanii David Cameron zlecił ostatnio urzędowi statystycznemu opracowanie zestawu kryteriów pozwalających wycenić poziom społecznego zadowolenia. Wyniki tego "szczęściomierza" mają być publikowane dwa razy do roku i brane pod uwagę w kształtowaniu polityki.

Działaniom tym przyświeca tyleż głęboka, co oczywista kalkulacja: szczęście nie tylko czyni ludzi szczęśliwymi, czyni ich także zdrowszymi na ciele i duchu. Ludzie szczęśliwsi pracują wydajniej. Ogólne starzenie się ludności w państwach wysoko uprzemysłowionych nie musi być powodem do przygnębienia. Ich potencjał szczęścia jest do zagospodarowania - wynika z analizy tygodnika "The Economist".