Brytyjska prokuratura oskarżyła dwóch rosyjskich agentów o przeprowadzenie zamachu na byłego szpiega Siergieja Skripala i jego córkę. Doszło do niego w marcu tego roku. Prawdopodobnie na tym skończy się ta sprawa. Żyjemy w świecie, w którym istnieją zbrodnie, ale większy od nich jest deficyt kary. W czasach, gdy można polecić do Londynu z nowiczokiem w kieszeni. Bezkarnie przeprowadzić pierwszy od końca drugiej wojny światowej atak bronią chemiczna w Europie i wrócić do domu, zostawiając za sobą śmierć i zniszczenie.
These are the two suspected Salisbury Novichok poisoners and their aliases pic.twitter.com/GiTc0bRRZu
BBCDanielS5 wrzenia 2018
Nie wiemy kim są Alexander Petrow and Rusłan Boszirow. Ich paszporty były autentyczne, tak jak prawdziwa była w nich wiza. Nie są to jednak prawdziwe nazwiska. Są sfałszowane. Przylecieli do Londynu razem i razem odlecieli do Moskwy. Nie jak żołnierze po dobrze spłonionym zadaniu. Raczej jak zwykli bandyci. Gdy wsiadali do powrotnego samolotu, żniwo jakie zostawili za sobą zaczynało dojrzewać na ławce w parku w Salisbury. Siedział na niej nieprzytomny Siergiej Skripal. Towarzyszyła mu w podobnym stanie jego córka.
Z nowiczokiem nie ma żartów. Obaj oskarżeni doskonale wiedzieli co robią. Najpierw wykonali rekonesans miasta, a potem na klamkę drzwi wejściowych Rosjanina wycisnęli z tubki śmiercionośny środek. Wystarczyło, że Skripalowie wyszli lub wrócili do domu. Drzwi zostały otwarte lub zamknięte. Cienka jest granica miedzy życiem i śmiercią. Można ją przekroczyć nieświadomie, bez pukania.
Przemawiając w Izbie Gmin premier Theresa May zidentyfikowała sprawców. Jej zdaniem to oficerowie GRU - rosyjskiego wywiadu wojskowego, znanego z niewybranych metod działania. Premier powołała się w ustaleniach na oddzielne śledztwo: "GRU to zdyscyplinowana organizacja. Napastnicy nie działali samodzielnie. Z pewnością otrzymali rozkazy od przełożonych, a te prawdopodobnie były zatwierdzone na najwyższym szczeblu" - usłyszeli posłowie w niższej izbie parlamentu . Jeszcze nigdy brytyjskie władze tak kategorycznie nie obarczyły winą za atak Rosji jako państwa. Powoli Kreml, mimo że oddalony o tysiące kilometrów, staje się na Wyspach wrogiem publicznym numer jeden. Kreml i Brexit.
Podczas konferencji prasowej policji przestawiono niezbite dowody tej zbrodni. Dokładne godziny i miejsca pobytu Rosjan po przybyciu na Wyspy, zarówno w Londynie jak i w Salisbury. Ich twarze są na zdjęciach dokładnie widoczne. Ich ubrania rozpoznawalne. Przeszukując pokój hotelowy, w którym się zatrzymali, policja znalazła niewielkie ślady nowiczoka. To nie herbata ani kawa. Nie mogły się tam znaleźć przypadkiem. Jeśli dowody poszlakowe wystarczyły, by wprowadzić przeciwko Rosji sankcje, pytanie co może stać się teraz. A raczej co, z uwagi na opinie publiczną, stać się powinno.
Władze Brytyjskie zdecydowały, że nie będą ubiegać się o ekstradycje Petrowa i Boszirowa. Rosyjska konstytucja zabrania wydalania rosyjskich obywateli z ich własnego kraju. Londyn przekonał się o tym boleśnie po otruciu polonem Aleksandra Litwnienki. Mimo iż ludzie podejrzani o dokonanie tej zbrodni również zostali zidentyfikowani, formalne oskarżenie prokuratury nie było warte nawet papieru, na którym je spisano. Moskwa wzięła pod skrzydła swoich agentów. Jeden z nich do dziś jest deputowanym w Dumie. Drugi znakomicie radzi sobie w biznesie i nie musi obracać się za siebie. Są chronieni. Wykonali zadanie, więc zasługują na to, by żyć spokojnie. Była zbrodnia, nie ma kary, będzie i nagroda. Taka jest rzeczywistość. Europejski nakaz aresztowania, z jakim wystąpił Londyn, może doprowadzić do zatrzymania sprawców, ale tylko wtedy, gdy zechcą opuścić ojczyznę. To dotyczy również oskarżonych o zamach na Skripalów.
Siergiej Skripal był podwójnym agentem. Został wymieniony za innych szpiegów po czym trafił do Wielkiej Brytanii. Teoretycznie mógł żyć bezpiecznie w nowym kraju pod własnym nazwiskiem. Tak też zrobił. Chroniła go niepisana zasada nietykalności. Tę zasadę Rosja złamała. Często tak robi, zmieniając według własnego uznania. Przekaz w przypadku Skripala był prosty: jeśli ktoś raz zdradzi ojczyznę, nie będzie mógł spać spokojnie. To komunikat dla tych Rosjan, którzy w przyszłości chcieliby zmienić strony.
Siergiej Skripal przeżył. Jego córka również powróciła do zdrowia. Mniej szczęścia mieli Brytyjczycy, którzy trzy miesiące później przypadkiem znaleźli porzucany pojemnik z nowiczokiem. W specjalnie przystosowanej butelce perfum ukryto środek dziesięciokrotnie bardziej niebezpieczny od sarinu. 44-letnia kobieta, myśląc że to kosmetyki, wtarła go nadgarstki. Chwile później straciła przytomność. Po tygodniu zmarła na atak serca. Jej partner, który także zatruł się nowiczokiem, przeżył. Obecnie przechodzi zapalnie opon mózgowych i nie odzyskał w pełni wzroku.
Porzucając pojemnik z nowiczokiem, zamachowcy musieli wiedzieć, że mogą zginać niewinni ludzie. Taki cynizm jest oznaką współczesnego terroryzmu. Taka nonszalancja to już standard. Policja nie wie, co działo się z fiolką od czasu ataku na parę Rosjan do zarażenia Brytyjczyków. To ważne, bo przy połączeniu tych wątków, będzie można oskarżyć podejrzanych o morderstwo. Z uwagi na bezsilność wymiaru sprawiedliwości, byłoby to niestety zabiegiem czysto akademickim. Taka jest prawda. Pozostaje refleksja natury ogólnej. Muszą ją odczuwać Brytyjczycy i obywateli innych państw, gdzie zamieszkują byli rosyjscy szpiedzy. Nie tylko im grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.
Najsmutniejszym aspektem tej sprawy, jest to, że sprawcy prawdopodobnie nigdy nie staną przed sądem. Prokuratura jest przekona, że posiada wystarczające dowody, by uzyskać wyrok skazujący. Brak jej jednak dwóch istnych elementów - dwóch oskarżonych, którzy usiedliby na ławie. Po powrocie do Rosji, Petrow i Boszirow z pewnością otrzymali nagrody. Możliwe, że nawet awans w pracy. Będą żyć z dala od telewizyjnych kamer czy radiowych mikrofonów. Na pewno nie wrócą do Wielkiej Brytanii, nawet jako turyści. Wszytko zostało skalkulowane. To że poznaliśmy ich fikcyjne nazwiska i fotografie niewiele znaczą. To że pracują dla GRU również - ciągu dalszego nie będzie. To zaledwie dowód sprawnego działania brytyjskiej policji. Takie dwie igły w stogu siana i rak na bezrybiu.