18-letni uczeń szkoły średniej w Hongkongu, który we wtorek w czasie starć ulicznych pomiędzy policją a uczestnikami prodemokratycznych protestów został postrzelony przez policjanta ostrą amunicją, został formalnie oskarżony o udział w zamieszkach i napaść na funkcjonariusza. Zarzuty usłyszało również sześć innych osób, a jedna z niech - jak przekazała publiczna stacja RTHK - również o podpalenie. Za udział w zamieszkach grozi w Hongkongu do 10 lat więzienia.
We wtorek, gdy w Pekinie świętowano 70-lecie komunistycznej Chińskiej Republiki Ludowej, w wielu częściach Hongkongu trwały brutalne starcia pomiędzy policją a uczestnikami prodemokratycznych protestów. Szef policji Stephen Lo określił ten dzień jako "jeden z najbrutalniejszych w historii" miasta. Zatrzymano łącznie 269 osób w wieku od 12 do 71 lat. Służby medyczne informowały, że pomocy lekarskiej potrzebowało 66 osób, a policja - że obrażenia odniosło 30 funkcjonariuszy.
Tego dnia - po raz pierwszy od początku fali protestów - policja strzeliła do demonstranta ostrą amunicją.
18-latek przeszedł operację usunięcia kuli z klatki piersiowej. Według środowego komunikatu władz, jego stan jest stabilny.
Postrzelenie nastolatka wywołało kolejne protesty, w środę trwały one przez cały dzień. Rano demonstrowali uczniowie i absolwenci szkoły średniej, do której chłopak uczęszcza, a w porze lunchu na ulice wyszły setki pracowników biurowych.
Do późnych godzin nocnych w całym mieście grupy demonstrantów blokowały ulice, niszczyły sklepy i punkty usługowe związane z Chinami kontynentalnymi.
Policja ponownie użyła gazu łzawiącego.
Równolegle w Hongkongu nie milkną dyskusje na temat zasadności i legalności użycia ostrej amunicji w czasie wtorkowych starć. Grupa demonstrantów oceniła w rozmowie z dziennikarzami, że policjant działał umyślnie, by zabić nastolatka. Zaprzeczył temu przedstawiciel policji Tang Ping-keung.
Szef policji Lo oceniał natomiast, że użycie broni przez funkcjonariusza było "legalne i uzasadnione", ponieważ jego życie znajdowało się w niebezpieczeństwie.
Wystrzału ostrą amunicją bronili również prorządowi posłowie lokalnego parlamentu i państwowe chińskie media.
Posłowie opozycyjni potępili policję za "niepotrzebną eskalację użycia siły oraz użycie śmiercionośnej amunicji".
Wystrzał z bliskiej odległości wygląda na atak, a nie obronę własną - napisano w oświadczeniu podpisanym przez 24 parlamentarzystów.
Prawnik Lawrence Lok ocenił zaś wręcz, że działanie policjanta może zostać uznane za "usiłowanie zabójstwa".
Szefowa administracji Hongkongu Carrie Lam obiecała niedawno, że wycofa kontrowersyjny projekt zmian prawa ekstradycyjnego, który wywołał protesty. Nie przychyliła się jednak do żadnego z pozostałych postulatów protestujących: żądają oni m.in. niezależnego śledztwa ws. działań rządu i policji, której zarzucają brutalność, a także demokratycznych wyborów władz regionu.