Włoska wyspa Lampedusa na Morzu Śródziemnym jest celem pierwszej podróży papieża Franciszka. Przybył tam na kilka godzin, by oddać hołd 20 tysiącom imigrantów z Afryki, którzy w ciągu ćwierć wieku utonęli w drodze do Włoch.
Wizyta ta, już uznana za historyczną, pełna jest sugestywnej symboliki, która określa jej charakter. Jest ona tak wyjątkowa, jak sam cel pierwszej papieskiej podróży - miejsce symbol dramatu imigrantów - podkreślają włoskie media.
Franciszek chce opłakiwać tych, którzy zginęli w drodze do Włoch i apelować o pomoc dla przybywających imigrantów - wyjaśniono wcześniej w Watykanie.
Nowy biskup Rzymu wypłynął w morze na pokładzie statku patrolowego straży przybrzeżnej, którym w ciągu ostatnich 8 lat sprowadzono na ląd 30 tysięcy uchodźców z dryfujących łodzi i stateczków. Papież, któremu towarzyszyło 120 kutrów rybackich, rzucił w morze wieniec z białych i żółtych chryzantem w hołdzie dla ofiar.
Jeszcze dziś ma się spotkać się z grupą imigrantów, którzy po przybyciu na wyspę trafili do tamtejszego ośrodka pomocy. Potem odprawi mszę na pobliskim stadionie, w pobliżu sugestywnego miejsca, nazywanego cmentarzyskiem łodzi. To tam składowane są wszystkie łodzie uchodźców.
Lampedusa jest miejscem największego kryzysu humanitarnego w Europie, a także wielu tragedii. Przypływają tam tysiące uciekinierów z całej Afryki. Władze Włoch z trudem radzą sobie z masowym napływem uchodźców i bezskutecznie od lat usiłują przekonać wszystkich europejskich partnerów, że to, co dzieje się u ich brzegów, dotyczy całego kontynentu i wymaga podjęcia wspólnych działań.
(j.)