Skandal Harveya Weinsteina, słynnego producenta filmowego oskarżonego o molestowanie seksualne kobiet, zatacza coraz szersze kręgi. Niemal każdego dnia ujawniają się kolejne jego ofiary, a kolejne osobistości Hollywood przyznają, że wiedziały o jego występkach. Powszechne staje się przekonanie, że zachowanie Weinsteina było tajemnicą poliszynela. Jak stwierdził pisarz i scenarzysta Walter Kirn: "Wszystkie te osoby, które obecnie są w szoku i oburzone zachowaniem Weinsteina wobec kobiet, nie są hipokrytami, ale kłamcami. Wszyscy, którzy kiedykolwiek byli na zachód od Reno, wiedzieli o zachowaniu Harveya Weinsteina".
Amerykańskie media doliczyły się do tej pory przynajmniej 29 ofiar producenta. Lista obejmuje takie sławy jak Angelina Jolie, Gwyneth Paltrow, Ashley Judd i Mira Sorvino.
W czwartek dołączyła do nich aktorka kenijskiego pochodzenia Lupita Nyong'o, zdobywczyni Oscara za najlepszą drugoplanową rolę kobiecą w filmie "Zniewolony. 12 Years a Slave". 34-letnia Nyong'o opisała "zaloty" blisko dwa razy od niej starszego 65-letniego obecnie Weinsteina na łamach dziennika "New York Times".
Równolegle z listą ofiar rośnie liczba osobistości Hollywood, które ze spóźnioną skruchą przyznają, że od lat wiedziały o występkach Weinsteina i mogłyby im zapobiec, gdyby zareagowały bardziej stanowczo. Wyznanie takie złożył Quentin Tarantino, jeden z najbliżej związanych z Weinsteinem reżyserów filmowych, twórca takich obrazów jak "Wściekłe psy" i "Pulp Fiction". W wywiadzie dla "New York Timesa" przyznał, że "wiedział o zachowaniu Weinsteina wobec kobiet wystarczająco dużo, aby więcej zrobić".
Relacje ofiar i licznych osób związanych z Hollywood są potwierdzeniem prawie powszechnego przekonania, że postępowanie Weinsteina od lat było w Hollywood tajemnicą poliszynela, a jego sposób zachowania i słynne "rozmowy kwalifikacyjne na kozetce bądź w sypialni" - typowe dla wielu innych producentów, reżyserów i agentów filmowych.
Wszystkie te osoby, które obecnie są w szoku i oburzone zachowaniem Weinsteina wobec kobiet nie są hipokrytami, ale kłamcami. Wszyscy, którzy kiedykolwiek byli na zachód od Reno (miejscowość w stanie Nevada), wiedzieli o zachowaniu Harveya Weinsteina - stwierdził w programie telewizji Fox News Walter Kirn, pisarz i scenarzysta, autor powieści "Up in the Air" ("W chmurach"), na podstawie której zrealizowano film pod tym samym tytułem.
Cała gra jest prosta: Hollywood chce produkować jak najwięcej przemocy i okrucieństwa na ekrany, dlatego walczy z przemocą z użyciem broni palnej. Hollywood chce na ekranach seksualnie poniżać kobiety tak często, jak tylko to jest możliwe, dlatego propaguje feminizm. Wszyscy o tym wiedzą - komentował.
Weinstein nie był w tych wszystkich pokojach sam. (...) Obawiam się, że sprawa będzie o wiele bardziej przerażająca, niż się tego spodziewaliśmy - stwierdził również Kirn.
Sprawa rzeczywiście wygląda coraz poważniej. Wydział policji Los Angeles wszczął dochodzenie w sprawie domniemanego gwałtu, jakiego Weinstein miał dopuścić się w 2013 roku. Wcześniej dochodzenia w sprawie podobnych zarzutów wszczęły wydział policji Nowego Jorku i brytyjski Scotland Yard.
Zarzutami ofiar Weinsteina zainteresowane jest FBI, rzekomo na osobiste polecenie amerykańskiego prokuratora generalnego Jeffa Sessionsa - takie doniesienia przekazał w ubiegłym tygodniu brytyjski tabloid "The Daily Mail". Według gazety, "FBI obawia się, by Weinstein jak Roman Polański nie uciekł przed amerykańskim wymiarem sprawiedliwości za granicę". Rzecznik FBI odmówił komentowania tych doniesień.
Co ciekawe, sprawa staje się poważnym problemem dla dziennika "New York Times", który opisał postępowanie Weinsteina. Sęk w tym, że "NYT" już w 2005 roku miał gotowy do publikacji artykuł o licznych zarzutach molestowania seksualnego kobiet przez producenta, ale artykuł został wstrzymany po osobistej interwencji samego Weinsteina, od lat jednego z najhojniejszych popleczników Partii Demokratycznej.
Skandal wokół producenta jest poważnym problemem także dla demokratów, którzy od lat są blisko związani z Hollywood. A jak wskazują stratedzy polityczni: kobiety stanowią 53 procent amerykańskiego elektoratu. Właśnie ich głosy przesądziły o wyborze Baracka Obamy na drugą kadencję w wyborach w 2012 roku. Hillary Clinton w głosowaniu prezydenckim w 2016 roku otrzymała zaś 54 procent głosów kobiet.
Według politycznych strategów, utrata przez skandal Weinsteina nawet części kobiecego elektoratu grozi demokratom pewną przegraną w następnych wyborach.
Może właśnie dlatego upadek Harveya Weinsteina ze stratosfery wpływów i uznania w Hollywood jest tak raptowny.
Autor: Tadeusz Zachurski, Waszyngton/PAP
(e)