Hamas – znaczy entuzjazm. Albo przemoc. To zależy, jakiego używa się języka, po której stronie płotu mieszka. Czy jest się Palestyńczykiem, czy Żydem. Faktem jest, że Hamas znajduje się na listach organizacji terrorystycznych USA i Unii Europejskiej, że pieniądze i broń dostaje od Syrii i Iranu, a dla arabskiej ulicy jej przywódcy – ci żyjący i ci zabici – są bohaterami i męczennikami.
Bo Hamas to dziwna organizacja, nietypowa jak na ten region. To partia polityczna, organizacja charytatywna i bezwzględni terroryści, nie wahający się zabijać kobiet i dzieci. Z jednej strony szpitale i szkoły, ośrodki pomocy dla biednych, z drugiej ludzie, którzy nie zawahają się posłać na samobójczą misję palestyńskich dzieci. Najlepiej nie swoich, bo tych wolą używać jako żywych tarcz, gdyby syjoniści odważyli się ich zaatakować.
Izrael? Wymazać!oświadczenie Hamasu
Jego przywódca, Salah Szehada zginął w lipcu 2002 r. w izraelskim nalocie. Izzedin al-Kasim od kilkunastu lat prowadzi kampanię terroru w Izraelu, odpowiada za większość zamachów bombowych i rakietowych. Struktura Hamasu obejmuje trzy, niezależne piony. Pierwszy – „Dawa” – zajmują się działalnością społeczną i charytatywną, propagandową, zbieraniem funduszy i rekrutacją członków. Pieniądze są zbierane głównie wśród Arabów, w wielu krajach świata, także w USA. O jego finansowanie oskarżany jest Iran. Drugi pion to aparat bezpieczeństwa. Jedna sekcja zbiera informacje o współpracy Arabów z izraelskimi siłami bezpieczeństwa i karze kolaborantów. Druga, zwalcza naruszanie zasad islamu. Trzeci pion to głęboko ukryte jednostki zbrojne Izz ad-Din al-Kassam. To one odpowiedzialne są za szereg krwawych, samobójczych zamachów w Izraelu.
W walce o rząd dusz w Autonomii Palestyńskiej Hamas rywalizował z Fatahem Jasera Arafata. Z czasem zaczął wygrywać, bo palestyńska ulica miała dość skorumpowanej ekipy legendarnego przywódcy – gdy ludzie klepali biedę, urzędnicy rozbijali się po Ramallah i Gazie luksusowymi samochodami. Pomagała im też bezkompromisowa retoryka i czyny, ciągłe ataki na Żydów, podczas gdy Arafat i jego ludzie z czasem postawili na negocjacje z Izraelem. A ten odpowiadał pięknym za nadobne – w jednej z akcji odwetowych w 2004 roku zginął duchowy przywódca Hamasu szejk Ahmed Jassin, zwany "szatanem na kółkach".
W 2005 roku ówczesny premier Ariel Szaron, niegdyś największy jastrząb na szczytach izraelskich władz, postanowił ewakuować osadników i wojsko ze Strefy Gazy. Hamas triumfował. W styczniu 2006 roku ekstremiści wygrali wybory do palestyńskiego parlamentu, tworząc rząd Autonomii. Jerozolima zawiesiła rozmowy z Palestyńczykami, bo hamasowcy nie uznają Państwa Żydowskiego. Hamas chciał przejąć pełnię władzy w AP, nie uznając prezydenta Autonomii Mahmuda Abbasa. Wybuchła palestyńska wojna domowa. W efekcie Zachodni Brzeg Jordanu został w rękach Fatahu, a Strefa Gazy stała się twierdzą Hamasu, która stała się bazą dla ataków rakietowych na południowy Izrael.
Dziś to Abbas negocjuje z Zachodem i Izraelem. A wspierany przez reżimy w Damaszku i Teheranie Hamas cały czas chce wrzucić Żydów do morza. Podobno coraz bardziej zdaje sobie sprawę, że to nierealne, ale wycofać się nie może, bo boi się palestyńskiej ulicy. Pokój nie jest też w smak mocodawcom Hamasu. Po półrocznym rozejmie Strefa Gazy znów spływa krwią.