Tu, w obwodzie kachetyjskim, sytuacja ludzi o polskich korzeniach jest dramatyczna. Żyją w niewyobrażalnie tragicznych warunkach, w ich domach często nie ma światła ani bieżącej wody i praktycznie nikt im nie pomaga - alarmuje Jerzy Ciemnołoński, który we własnym mieszkaniu prowadzi Dom Polonii.

REKLAMA

Ciemnołoński zauważa, że uchodźcy, którzy do Lagodechi w zachodniej Gruzji przyjechali na chwilę, żyją w nieporównanie lepszych warunkach niż ludność miejscowa, w tym polska mniejszość mieszkająca tam od lat.

Polonijny działacz nie ukrywa rozczarowania postawą polskich władz wobec rodaków mieszkających w Gruzji. Jak twierdzi, odwiedzający ich urzędnicy odmawiają Polakom pomocy, bo w ich paszportach zapisano narodowość rosyjską, a oni sami nie znają języka polskiego. Ja tymczasem pytam: mieszkające tu rodziny Potockich, Tyszkiewiczów, Jabłońskich i Kaczyńskich to nie Polacy? - gorączkuje się działacz.

Kachetyjska Polonia to potomkowie zesłanych tu powstańców narodowych oraz żołnierzy armii carskiej, kierowanych niegdyś na służbę na granicy z Turcją i Persją, a więc do Gruzji i Armenii.