Najpierw mężczyźni w publicznym miejscu otaczają kobietę, później zaczynają na nią w obraźliwy sposób pokrzykiwać, a na końcu - napastować, nierzadko również gwałcić - taki jest opis zachowania, zwanego "taharrush". Jak wskazują eksperci, jest to nic innego jak grupowe molestowanie, znane w krajach arabskich od kilku lat - podaje "Daily Mail". Ten typ przemocy można było zaobserwować również w Europie, gdy w kilku miastach w sylwestrową noc ofiarami napaści padły setki kobiet.
Po raz pierwszy takie zachowanie było szeroko komentowane w 2011 roku, podczas protestów w czasie "arabskiej wiosny" w Egipcie. Jedną z ofiar stała się wówczas reporterka stacji telewizyjnej CBS, która w ten sposób została napadnięta na Placu Tahrir w Kairze.
Jak wówczas relacjonowała Lara Logan, wszystko zaczęło się od tego, że została ona odseparowana od operatora kamery, który z nią wtedy pracował. Potem otoczyć miał ją tłum około 200 mężczyzn - część z nich ją dotykała, inni się przyglądali i wykrzykiwali hasła, nawołujące do dalszej przemocy seksualnej. Całe zdarzenia trwało 40 minut. W tym czasie reporterka nie mogła wydostać się z tłumu i przez cały czas była napastowana.
Jednak już klika lat wcześniej kwestia tego rodzaju przemocy była podnoszona przez egipskie aktywistki, które były ofiarami takich napaści.
Brytyjski dziennik "Daily Mail" twierdzi, że jest to niemal identyczne zachowanie jak to, które zdarzyło się w sylwestrową noc w kilku miastach w Europie, w tym niemieckiej Kolonii. Dziennikarze zwracają uwagę, że ten typ przemocy wobec kobiet jest znany w krajach arabskich jako "taharrush" - czyli zbiorowe molestowanie. Najczęściej ofiarami padają kobiety pochodzące z krajów zachodnich, albo ubierające się w "europejski sposób".
Mechanizm takiego działania jest przerażający - podczas ataku ofiara jest tak zdezorientowana, że często napastnikom udaje się ją obrabować. Nierzadko kobieta jest również gwałcona. Wszystko to dzieje się w miejscu publicznym, a ucieczka staje się niemal niemożliwa.
Policja najczęściej ma problem z ujęciem sprawców, ponieważ z powodu panującego chaosu i dużej ilości osób, kobiety bardzo często nie są w stanie wskazać winnych.
Do podobnych ataków na kobiety doszło w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia m.in. w Kolonii, Hamburgu, szwedzkiej Kalmarze i co najmniej 5 miastach w Finlandii.
Najgłośniejsze były ataki w Kolonii - w okolicach dworca głównego i katedry. Zdaniem policji oraz świadków wydarzeń sprawcami byli głównie młodzi mężczyźni pochodzący z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Zespół śledczy pracujący pod kryptonimem "Nowy Rok" zajmuje się obecnie 553 zgłoszonymi przypadkami; 45 proc. z nich to przestępstwa na tle seksualnym.
(abs)