Na stadionie w Bernie Holandia po fantastycznym meczu pokonała Francję 4:1. „Pomarańczowi” znów uraczyli nas przepięknym widowiskiem i bez względu na wynik ostatniego meczu, zapewnili sobie awans do ćwierćfinału. Francuzi, by myśleć o wyjściu z grupy, muszą wygrać z Włochami i liczyć na to, że podopieczni Marco van Bastena nie przegrają z Rumunią.
Holendrzy rozpoczęli mecz tak, jakby chcieli udowodnić, że efektowne zwycięstwo nad Włochami nie było jednorazowym wyskokiem. Piłka od pierwszych minut chodziła jak po sznurku, „pomarańczowi” byli szybsi, bardziej ruchliwi i dokładni. Całkowicie zdominowali środek pola. Orlando Engelaar i Nigel de Jong zabezpieczali linie defensywne, podczas gdy Sneijder i Van der Vaart inicjowali bardzo groźne akcje ofensywne.
W 10. minucie Holendrzy wykonywali rzut rożny, idealnym dośrodkowaniem popisał się Van der Vaart i Dirk Kuyt strzałem głową nie dał szans Coupetowi. Podopieczni Van Bastena poszli za ciosem i co chwile stwarzali zagrożenie w polu karnym Francuzów. Podwyższyć mogli Van Nistelrooy i Sneijder, lecz strzały graczy Realu Madryt bronił francuski golkiper.
Po pół godzinie gry, do głosu zaczęli dochodzić „trójkolorowi”. Idealną okazję na wyrównanie miał Sidney Govou, lecz jego strzał z pięciu metrów obronił Van der Sar. To był znak ostrzegawczy dla Holendrów, którzy nieco zwolnili grę. Kolejny sygnał do ataku dał podopiecznym Raymonda Domenecha Florent Malouda, jednak jego strzał znów świetnie obronił bramkarz Manchesteru United.
Holendra sprawdził jeszcze Frank Ribery, ale i tym razem górą był golkiper „pomarańczowych”. Do przerwy Holendrzy prowadzili z Francją 1:0. Prowadzili zasłużenie, bo przez dłuższą część pierwszej połowy byli zespołem dojrzalszym i mądrzejszym.
W przerwie Marco van Basten wyszedł z założenia, że najlepszym sposobem na utrzymanie wyniku jest zaatakowanie. Dlatego wzmocnił siłę ofensywną swojego zespołu, wprowadzając na boisko skrzydłowego Realu Madryt Arjena Robbena. Pierwsze 15 minut drugiej połowy to jednak frontalne ataki Francuzów. Szczęścia próbowali Henry, Govou oraz Libery i tylko świetnej postawie Van der Sara Holendrzy zawdzięczają, że nie stracili gola.
„Pomarańczowym” pomógł też sędzia, który nie zauważył ewidentnej ręki Ooijera w polu karnym. Napór Francuzów trwał. Przed kolejną dobrą szansą stanął ponownie Henry. Napastnik FC Barcelony widząc wychodzącego z bramki Van der Sara starał się go przelobować, lecz kopnął futbolówkę za mocno i ta powędrowała ponad poprzeczką.
Gdy wydawało się, że Holendrzy zaraz kompletnie się pogubią, w 59. minucie wyprowadzili zabójczą kontrę. Van Nistelrooy popisał się sztuczką techniczną, którą zgubił trzech rywali i podał Robbenowi, który popędził wzdłuż prawej linii by idealnie zacentrować do van Persiego. Napastnikowi Arsenalu nie pozostało nic innego, jak umieścić piłkę w bramce. W 71. minucie nadzieje wicemistrzom świata przywrócił Henry. Gwiazdor Barcelony lekko strącił piłkę po podaniu Sagnola i było już tylko 2:1. Radość „trójkolorowych” trwała jednak bardzo krótko.
Tuż po wznowieniu gry, prostopadłe podanie na gola zamienił Arjen Robben. To był nokdaun, ale najważniejszy cios miał nadejść za chwilę. Już w doliczonym czasie gry rozgrywający świetny mecz Wesley Sneijder idealnie przymierzył z 20 metrów, trafiając idealnie w okienko bramki Coupeta.
Po końcowym gwizdku sędziego rezerwowi gracze Holandii triumfując wpadli na boisko, by zaraz potem odtańczyć taniec radości wraz ze świętującymi na trybunach fanami. Tak grająca Holandia jest z pewnością głównym faworytem do tytułu. I oby zaszła jak najdalej, bo cudownie jest patrzeć na ten radosny, widowiskowy futbol w wykonaniu reprezentacji „Oranje”.
Opinie po meczu:
Marco van Basten (trener Holandii): Mieliśmy szczęście, że po rzucie rożnym zdołaliśmy zdobyć prowadzenie. Francuzi po stracie gola musieli się otworzyć, a my mogliśmy skupić się na kontratakach. W drugiej połowie zagraliśmy znacznie lepiej, a moi zawodnicy mogli popisać się szybkością.
Raymond Domenech (trener Francuzów): Próbowaliśmy grać i zwyciężyć, ale niestety szczęście nam nie dopisywało. Holendrzy pokazali, że są świetnie przygotowani, a my nie byliśmy na tyle skuteczni, jak sobie tego życzyliśmy. Było wiele takich momentów, w których uzyskaliśmy przewagę, ale trzeba też powiedzieć, że pech nas nie opuszczał.
Bramki: 1:0 Dirk Kuyt (9), 2:0 Robin van Persie (59), 2:1 Thierry Henry (71), 3:1 Arjen Robben (72), 4:1 Wesley Sneijder (90+2).
Składy:
Holandia: Edwin van der Sar - Khalid Boulahrouz, Andre Ooijer, Joris Mathijsen, Giovanni van Bronckhorst - Nigel de Jong, Orlando Engelaar (46. Arjen Robben), Dirk Kuyt (55. Robin van Persie),
Rafael van der Vaart (78. Wilfred Bouma), Wesley Sneijder - Ruud van Nistelrooy.
Francja: Gregory Coupet - Willy Sagnol, Lilian Thuram, William Gallas, Patrice Evra - Sidney Govou (75. Nicolas Anelka), Jeremy Toulalan, Claude Makelele, Florent Malouda (60. Bafetimbi Gomis) - Franck Ribery, Thierry Henry.