Sąd w San Francisco orzekł, że firma Google mogła łamać prawo zapisując dane z otwartych sieci Wi-Fi. Dane były rejestrowane przez samochody, które robiły zdjęcia do usługi Street View. Firma zaznacza, że stało się to przypadkowo.
Okazało się, że oprócz typowo technicznych danych, na serwerach systemu znalazły się także treści przesyłane przez sieci, które nie zostały zabezpieczone. Google przeprosiło za swoje działania i zobowiązało się do usunięcia zgromadzonych informacji.
Z otwartych i niezabezpieczonych sieci, również tych emitowanych przez telefony komórkowe, system przejął loginy, hasła i inne dane osobowe. W 30 krajach na całym świecie zapisano około 600 megabajtów danych.
Odkrycie problemu stało się powodem wzmożonej czujności w wielu krajach. Francja np. po wykryciu naruszeń ukarała firmę Google grzywną 100 tys. euro. W USA szybko zaczęły wpływać pozwy przeciwko gigantowi z Mountain View. Tymczasem firma poprosiła sąd o odrzucenie oskarżeń, argumentując, że sygnał bezprzewodowy jest ogólnodostępny.
Sędzia James Ware z Sądu Okręgowego w San Francisco nie zgodził się jednak z opinią Google i uznał, że istnieją przesłanki wskazujące na popełnienie przestępstwa - informuje BBC. Otwiera to drogę do złożenia pozwu grupowego przez osoby, które czują się poszkodowane przez firmę.