Pół godziny spędził u prezydenta Baracka Obamay dowódca wojsk USA w Afganistanie gen. Stanley McChrystal. Spotkanie miało zadecydować, czy prezydent zwolni generała za niesubordynację po artykule prasowym, w którym krytykował on Obamę. Wcześniej generał spotkał się z ministrem obrony Robertem Gatesem.
Wczoraj McChrystal oświadczył, że przedstawi prezydentowi swoją rezygnację, ale nie wiadomo było, czy Obama ją przyjmie. Prezydent ma ogłosić swoją decyzję w najbliższych godzinach. Jak zapowiedziano, dowódca wojsk w Afganistanie nie weźmie udziału w planowanej na dziś naradzie prezydenckiego zespołu ds. bezpieczeństwa narodowego. Zwykle w takich spotkaniach uczestniczył.
Powodem kontrowersji stał się artykuł w tygodniku "Rolling Stone", oparty na wywiadach autora z McChrystalem i jego podwładnymi w Afganistanie. Znalazły się w nim krytyczne opinie tych ostatnich o najbliższych współpracownikach prezydenta. Jego doradca ds. bezpieczeństwa narodowego, emerytowany generał James Jones został nazwany "błaznem", a nazwisko wiceprezydenta Joe Bidena było przedmiotem dowcipów.
Autor artykułu napisał też, że w czasie pierwszego spotkania Obamy z McChrystalem ten ostatni odniósł wrażenie, że prezydent był "onieśmielony" rozmową z wojskowymi i nie bardzo się orientował, kim McChrystal jest. Generał nie zdementował treści artykułu i przeprosił prezydenta. Został jednak wezwany do Waszyngtonu.
We wrześniu ub.r. McChrystal naraził się już prezydentowi, kiedy publicznie sugerował, że nie zgadza się z Bidenem, który proponował redukcję wojsk w Afganistanie.