Nawet połowa francuskich nauczycieli publicznych szkół podstawowych i średnich nie poszła dziś do pracy. Zaplanowano także około stu ulicznych manifestacji. Największe pochody nauczycieli mają przejść po południu w Paryżu i Marsylii. Protestują w ten sposób przeciw cięciom wydatków na szkolnictwo, w tym kolejnej redukcji etatów w oświacie.
Do strajku i manifestacji w całym kraju wezwali kadrę nauczycielską związkowcy wszystkich ważnych organizacji branżowych. Media podkreślają, że wyjątkowo do protestów dołączył także personel szkół prywatnych, w większości katolickich, które są dofinansowane z publicznych funduszy.
Związkowcy krytykują rząd za przewidzianą w budżecie państwa na przyszły rok kolejną w ostatnich latach redukcję etatów w oświacie, tym razem o 14 tysięcy. Przypominają, że zgodnie z zamierzeniami rządu w latach 2007-2012 liczba miejsc pracy w edukacji zmaleje w sumie o 80 tys. Jest to część ogólnego planu oszczędności rządzącej centroprawicy, zakładającego, że w tym okresie tylko co drugi pracownik strefy budżetowej odchodzący na emeryturę będzie miał swojego następcę.
Organizatorzy protestu podkreślają, że jednocześnie z redukcją etatów pogarszają się warunki nauki: zamykane są niektóre klasy, a w innych liczba uczniów lawinowo rośnie. W tym roku szkolnym w niektórych podstawówkach mamy już klasy z ponad 30 uczniami, w liceach ta liczba dochodzi do 40 - powiedział radiu France Info, Christian Chevalier, sekretarz generalny związku zawodowego nauczycieli UNSA.
Podobne zmiany zachodzą w wielu szkołach prywatnych, które skarżą się także na obcięcie publicznych subwencji w ostatnich latach.
Francuski minister edukacji Luc Chatel podkreślił w ubiegłym tygodniu, że rząd nie zamierza się wycofać z redukcji etatów. Nie sądzę, żeby strajk w końcu września w edukacji narodowej był czymś rewolucyjnym - ocenił w radiu Europe 1 Chatel w odpowiedzi na zapowiedź strajków.