Choć dopiero we wtorek we Francji uczniowie powrócą do szkół po wakacjach, to już dzień wcześniej zaczął się rok szkolny dla 850 tys. nauczycieli. Nastroje są fatalne, bo kadra skurczyła się o kilkanaście tysięcy osób.
W czasie niedawnej kampanii wyborczej wybrany w maju socjalistyczny prezydent Francois Hollande obiecał, że w razie zwycięstwa stworzy 60 tys. nowych miejsc pracy w edukacji. Z tych planów niewiele jednak wyszło. Lewicowy minister edukacji Vincent Peillon podkreślił w radiu France Inter, że nowy rząd podjął w trybie nagłym działania, aby - jak to ujął - "naprawić szkody" wyrządzone przez swoich prawicowych poprzedników.
Prezydent Francois Hollande, który z okazji początku roku szkolnego odwiedził w poniedziałek jedno z podparyskich liceów, starał się usilnie przekonać nauczycieli do nowych reform. Podkreślił, że personel szkolny ma "wszelkie powody, aby żywić nadzieję". Zapowiedział, że dotrzyma swoich obietnic w kwestii liczbowego zasilenia kadry nauczycielskiej, nie precyzując jednak kalendarza tych działań. Część związkowców ma obawy, że w obliczu ogromnego kryzysu te obietnice pozostaną bez pokrycia.
Nowy lewicowy rząd wprowadził zmiany w kalendarzu szkolnym. Jedną z nich jest wydłużenie z 10 dni do pełnych dwóch tygodni występujących we Francji na przełomie października i listopada tzw. ferii Wszystkich Świętych. Francuski resort edukacji tłumaczy, że nie zmniejszy to liczby szkolnych zajęć, gdyż jednocześnie odsunięto w czasie zakończenie roku szkolnego. Inną zmianą obowiązującą od tego roku szkolnego jest podwyższenie o 25 proc. wysokości zasiłków dla uczniów pochodzących z najbiedniejszych rodzin.
Rząd socjalistyczny zapowiedział też wprowadzenie do programu szkolnego nowego obowiązkowego przedmiotu o nazwie "moralność laicka". Choć ma on wejść w życie dopiero we wrześniu 2013 roku, to już teraz wywołał we Francji dyskusję. Hollande podkreślił, że wprowadzenie takiego kursu jest konieczne po to, aby nauczyć dzieci "zasad i zachowań właściwych dla wspólnego życia" w wielonarodowym i wieloreligijnym środowisku.
Bardzo krytycznie podchodzą do tego pomysłu działacze głównej siły opozycyjnej we Francji - prawicowej Unii na Rzecz Ruchu Ludowego (UMP). Dla nich proponowany nowy przedmiot jest nie tylko zbędny, ale i szkodliwy. Pełniąca funkcję sekretarza narodowego UMP Camille Bedin twierdzi ze projekt Peillona ma na celu "zwyczajne wtłaczanie socjalizmu w głowy młodych uczniów".