Paryż chce "zamrozić" swój wkład finansowy do unijnego budżetu. Prezydent Nicolas Sarkozy zapowiedział, że żądania w tej sprawie przedstawi Komisji Europejskiej. Zasugerował również, że Francji nie stać na dawanie Unii coraz większych sum z powodu kryzysu.

REKLAMA

Sarkozy powiedział, że nie zgadza się na planowany wzrost francuskiego wkładu do budżetu UE. Według niego miały on wynieść ponad pół miliarda euro. Zapowiedział, że jeżeli Francja jeszcze bardziej nie zaciśnie pasa, to grozi jej tak głęboki kryzys finansowo-ekonomiczny jak ten, który opanował Grecję i Hiszpanię. Podkreślił też, że kraje te znalazły się na "krawędzi przepaści".

Decyzja Sarkozy'ego o zamrożeniu wysokości francuskiej składki dziwi wielu obserwatorów, ponieważ Paryż jest jednym z głównych odbiorców europejskich subwencji, na przykład przeznaczonych dla rolników. Do tej pory ten bogaty kraj wpłacał do unijnego budżetu około 20 miliardów euro rocznie, ale jednocześnie każdego roku dostawał od UE ponad 13 miliardów euro. Wielu obserwatorów zauważa także, że Niemcy wpłacają do unijnego budżetu więcej niż Francja, ale dostają od UE mniej pieniędzy.

Czy to prezydencki szantaż?

Paryscy komentatorzy sugerują, że może chodzić o szantaż Sarkozy'ego wymierzony w unijnych partnerów Francji - głównie Wielką Brytanię i Szwecję. Te dwa kraje najostrzej bowiem sprzeciwiają się forsowanemu przez francuskiego przywódcę projektowi dodatkowego opodatkowania transakcji finansowych w UE. Według Nicolasa Sarkozy'ego wpływy z nowego podatku umożliwiłyby zmniejszenie sum, które każdego roku wpłacają do unijnego budżetu kraje członkowskie.

Sarkozy daje zatem partnerom jasno do zrozumienia, że Francja sprzeciwia się podwyżce składek, twierdząc, że jeśli UE chce mieć w epoce kryzysu większy budżet, to powinna opodatkować wszystkie transakcje finansowe. Prezydent podkreśla, że to rozwiązanie byłoby najbardziej sprawiedliwe - ukarana zostałaby bowiem finansjera, którą francuski prezydent obarcza winą za kryzys, oskarżając jednocześnie o cyniczne spekulacje giełdowe.

Prezydent żąda jak najszybszego wznowienia w UE negocjacji w sprawie dodatkowego opodatkowania transakcji, choć propozycja ta została odrzucona na ostatnim unijnym posiedzeniu ministrów finansów. Francja i Niemcy sugerują, że na razie można wprowadzić ten projekt w ograniczonej formie. Proponują np. by dodatkowo opodatkować tylko giełdowe akcje lub tylko transakcje finansowe przeprowadzane przez firmy, których giełdowa wartość przekracza miliard euro.

Propozycje reform Unii

Już blisko miesiąc temu Sarkozy zażądał nowej reformy Unii Europejskiej. Prezydent oświadczył, że w tej chwili zewnętrzne granice europejskiej strefy są dziurawe i strefa Schengen jest otwarta dla imigrantów. Dlatego zażądał zreformowania tej strefy w podobny sposób, jak zreformowany został euroland. Jeśli negocjacje w tej sprawie nie zakończą się sukcesem w ciągu roku, Francja przywróci kontrole na własnych granicach - zapowiedział.

Prezydent Francji opowiada się ponadto, za organizowaniem regularnych szczytów przywódców krajów członkowskich, w tym Polski. Uważa, że państwa, które są zbyt łagodne wobec imigrantów, powinny zostać wykluczone z układu w Schengen.

To jednak nie koniec francuskiego projektu nowej reformy UE. Sarkozy dał krajom Wspólnoty dwanaście miesięcy na wprowadzenie zakazu uczestnictwa firm z innych kontynentów w przetargach na kontrakty subwencjonowane z kas publicznych. Chodzi o to, by np. chińskie przedsiębiorstwa nie mogły budować europejskich dróg i autostrad, bo - według Sarkozy'ego - zwiększa to bezrobocie w UE.

Prezydent Francji chce również zakazać wyposażania urzędów i firm publicznych w UE w sprzęt, który jest produkowany poza jej obrębem. Grozi, że jeżeli w ciągu roku nie będzie unijnego porozumienia w tej sprawie, to Francja wprowadzi tę zasadę u siebie - nie pytając uprzednio Komisji Europejskiej o zdanie. Wielu obserwatorów zauważa jednak, że postulowana przez Sarkozy'ego reforma może być w praktyce bardzo trudna do przeprowadzenia. Ciężko jest wyposażyć wszystkie urzędy w komputery, które są produkowane w Unii, bo zdecydowana większość urządzeń tego typu powstaje właśnie w Chinach. Komentatorzy zauważają też, że to Francja jest jednym z krajów strefy Schengen, który dotychczas wpuszczał na swoje terytorium najwięcej imigrantów z krajów arabskich.

Strategia wyborcza na eurosceptyków

Według większości paryskich komentatorów, Sarkozy chce wykazać się jak największą aktywnością na scenie europejskiej przed wyborami prezydenckimi we Francji, których pierwsza tura odbędzie się już 22 kwietnia. W ten sposób chce udowodnić rodakom, że potrafi skutecznie walczyć z kryzysem w eurolandzie i jest w stanie narzucić europejskim partnerom swoją wizję działania. Jednocześnie Sarkozy coraz bardziej krytykuje UE i grozi, że Francja będzie ostrzej wyłamywać się z jej ram organizacyjnych, które uważa za niedobre. Wszystko po to, by - jak podkreślają media - przyciągnąć głosy zwolenników eurosceptycznego, skrajnie prawicowego Frontu Narodowego.

Taktyka korzystna dla sondaży wyborczych

Groźby pod adresem UE przynoszą Sarkozy'emu korzyści polityczne. To m.in. dzięki nim wyprzedził w przedwyborczych sondażach popularności kandydata socjalistów Francois Hollande'a, który wcześniej uważany był za zdecydowanego faworyta kwietniowo-majowego wyścigu do Pałacu Elizejskiego. Według najnowszych badań opinii publicznej, obecny prawicowy prezydent może uzyskać w pierwszej turze ok. 29-30 procent głosów, a jego lewicowy rywal ok. 27-28 procent.

Sondaże wskazują jednak, że w drugiej turze wyborów prezydenckich na Hollande'a może mimo wszystko zagłosować o ok. 8 procent Francuzów więcej niż na Sarkozy'ego. Próby ostatecznego prześcignięcia socjalistycznego przeciwnika mogą spowodować, że francuski prezydent będzie częściej krytykował UE i stawiał żądania wprowadzenia nowych unijnych reform.